Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/386

Ta strona została przepisana.

— Wszystko skończone... Tylko wyrok oznajmią...
— I więcej nic?
Tak...
Nie uwierzyła mu.
Samojłowa, niespokojnie poruszając się na ławce i trącając matkę ramieniem i łokciem, mówiła cicho do męża:
— Jakże to tak? Czy tak można?
— Widzisz, że można!
— Więc co z nim będzie, z Grzesiem, co?
— Odczep się...
Czuło się, że we wszystkich coś się przesunęło, poruszyło, rozbiło. Ludzie mrugali ze zdziwieniem oślepionymi oczyma, jak gdyby zapaliło się przed nimi coś jaskrawego o niejasnych konturach i niezrozumiałym znaczeniu, ale pociągającego ich ku sobie z niepokonaną siłą. I nie rozumiejąc tego, co było wielkie i tak nagle otwarło się przed nimi, pośpiesznie przejawiali nowe dla nich uczucie w rzeczach drobnych, widocznych i zrozumiałych dla nich. Starszy Bukin, nie krępując się, szeptał głośno:
— Pozwólcie — dlaczego nie dają mówić? Prokurator może mówić, co mu się tylko podoba i jak długo chce...
Obok ławek stał urzędnik i machając rękami na ludzi, mówił półgłosem:
— Ciszej! Ciszej...
Samojłow odrzucił w tył głowę i huczał za plecami żony wyrzucając urywane słowa:
— Oczywiście — powiedzmy, że są winni. Ale pozwól wyjaśnić! Przeciw czemu poszli? Chcę to zrozumieć! Mnie także to interesuje...
— Ciszej! — grożąc mu palcem, zawołał urzędnik.
Sizow ponuro kiwał głową.
A matka nie odrywała wzroku od sędziów i widziała, że są coraz bardziej podnieceni i rozmawiają ze sobą niewy-