Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/393

Ta strona została przepisana.

— Znam Fedzię. Nazywam się Aleksandra.
— A po ojcu?
Sasza spojrzała na niego i odpowiedziała:
— Nie mam ojca.
— Umarł?
— Nie, żyje! — odpowiedziała dziewczyna ze wzburzeniem i z naciskiem; jakiś upór zadźwięczał w jego głosie i zjawił się w wyrazie twarzy. — Jest obszarnikiem! naczelnikiem ziemskim. Okrada chłopów...
— Taak... — odezwał się z przygnębieniem Sizow i milczał przez chwilę idąc obok dziewczyny i spoglądając na nią z boku:
— No, matko, żegnaj! Ja na lewo. Do widzenia, panienko — surowo ojca sądzicie. Oczywiście — wasza sprawa...
— A gdyby wasz syn był podłym człowiekiem, szkodliwym dla ludzi i wstrętnym dla was — powiedzielibyście to? — namiętnie zawołała Sasza.
— No — powiedziałbym! — nie od razu odparł stary.
— No więc — sprawiedliwość droższa wam jest od syna, a mnie — od ojca...
Sizow uśmiechnął się kiwając głową, a potem powiedział westchnąwszy:
— No, no! Zręcznie to wywiedliście! Jeżeli wystarczy was na długo — zwyciężycie starych — mocno uderzacie!... Zegnajcie! Życzę wam wszystkiego dobrego! I więcej względności dla ludzi, co? Żegnaj, Niłowna! Jeżeli zobaczysz Pawła, to powiedz mu, że słyszałem jego mowę. Nie wszystko było w niej zrozumiałe, niejedno nawet straszne, ale — powiedz mu — prawdę mówił!
Podniósł czapkę i statecznym krokiem skręcił za róg ulicy.
— To musi być dobry człowiek! — zauważyła Sasza odprowadzając go uśmiechniętym spojrzeniem swoich dużych oczu.