Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/406

Ta strona została przepisana.

moją niedolą. On także ma zmartwienie — siostrzeńca jego skazali. I zezna to także. Widzicie?
Czując, że ustąpią jej mocnemu pragnieniu, i chcąc ich jak najprędzej skłonić do tego, nalegała coraz bardziej. Ustąpili.
— Cóż, jedzcie! — zgodził się niechętnie doktor.
Ludmiła milczała przechadzając się w zamyśleniu po pokoju. Twarz jej przygasła i jakby zmizerniała, a naprężone mięśnie szyi ledwie mogły utrzymać głowę, która najwidoczniej ciążyła jej i opuszczała się na piersi. Matka zauważyła to.
— Oszczędzacie mnie ciągle — powiedziała z uśmiechem — ale siebie nie oszczędzacie!
— To nieprawda! — powiedział doktor. — Oszczędzamy i siebie, powinniśmy oszczędzać! I gniewamy się bardzo na tego, kto trwoni bez pożytku swoje siły, tak! A teraz — co to jeszcze chciałem powiedzieć — mowę otrzymacie na stacji...
Objaśnił ją, jak to będzie zrobione, po czym zajrzał jej w oczy i powiedział:
— No, życzę wam powodzenia!
I wyszedł, mimo wszystko niezadowolony z czegoś. Gdy drzwi zamknęły się za nim, Ludmiła podeszła do matki śmiejąc się cicho.
— Rozumiem was...
Wzięła ją pod rękę i zaczęła znowu wolno chodzić po pokoju.
— Ja mam także syna. Ma już trzynaście lat. Mieszka u ojca. Mój mąż jest podprokuratorem. I chłopiec jest z nim... Często myślę — czym on będzie?
Jej wilgotny głos drgnął. Po czym mówiła dalej w zamyśleniu:
— Wychowuje go świadomy wróg tych ludzi, którzy są mi bliscy, których uważam za najlepszych ludzi na ziemi.