Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/73

Ta strona została przepisana.

cichym, wybaczającym uśmiechem.. I chociaż Rybin nie podobał się jej, ale nie wzbudzał już w niej wrogości. Raz w tygodniu nosiła do więzienia bieliznę i książki dla chachoła, pewnego razu dano jej widzenie z nim i po powrocie do domu opowiadała z rozrzewnieniem:
— On i tam — taki jak w domu. Dla wszystkich łagodny, wszyscy z nim żartują. Trudno mu, ciężko, ale — okazać tego nie chce...
— Tak właśnie trzeba! — zauważył Rybin. — My wszyscy w cierpieniu jak w skórze — cierpieniem oddychamy, w cierpienie się odziewamy. A chwalić się nie ma czym. Nie wszystkim zalepiono oczy — niektórzy sami je zamykają — ot co! A jeżeliś głupi — to cierp!...

XII

Szary domek Własowów coraz bardziej ściągał na siebie uwagę osiedla. Było w tej uwadze dużo podejrzliwości i nieświadomej wrogości, ale rodziła się już i ufna ciekawość. Czasem przychodził jakiś człowiek, ostrożnie oglądał się i mówił do Pawła:
— No, bracie, ty tu książki czytasz, na prawie się znasz. Więc objaśnij mnie...
I opowiadał Pawłowi o jakiejś niesprawiedliwości policji albo administracji fabrycznej. W zawikłanych sprawach Paweł dawał mu liścik do znajomego adwokata, do miasta, a jeżeli mógł — objaśniał sprawę sam.
Stopniowo w ludziach budził się szacunek dla młodego, poważnego człowieka, który mówił o wszystkim prosto i śmiało, patrząc na wszystko i słuchając wszystkiego z uwagą, uparcie grzebiąc się w plątaninie każdego poszczególnego wypadku i zawsze i wszędzie znajdując jakąś