Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/74

Ta strona została przepisana.

wspólną, nie kończącą się nić, tysiącami mocnych węzłów łączącą ludzi.
Szczególniej podniosła powagę Pawła w oczach ludzi historia „kopiejki na błota“.
Za fabryką, prawie okrążając ją zgniłym pierścieniem, ciągnęły się obszerne bagna, porosłe jedliną i brzozą. Latem oddychały gęstymi, żółtymi oparami i na osiedle leciały z nich chmury komarów siejąc gorączkę. Błota należały do fabryki i nowy dyrektor chcąc wyciągnąć z nich pożytek, postanowił je osuszyć, a przy sposobności wybrać torf. Wskazując robotnikom, że w ten sposób uzdrowi okolicę i polepszy warunki ich życia, wydał rozporządzenie, żeby odliczać z ich zarobków kopiejkę od każdego rubla na osuszenie błota.
Wśród robotników zawrzało. Najbardziej oburzało ich to, że urzędnicy fabryczni nie wchodzili w liczbę płatników nowego podatku.
W sobotę, kiedy wywieszono ogłoszenie dyrektora o ściąganiu kopiejki, Paweł był chory, nie pracował i nie wiedział nic o tym. Na drugi dzień, po mszy, przyszedł do niego starszy robotnik o szanownym wyglądzie, giser Sizow i wysoki i zły ślusarz Machotin i opowiedzieli mu o zarządzeniu dyrektora.
— Najstarsi z nas zebrali się — mówił z powagą Sizow — naradzili się i posłali nas do ciebie zapytać się, jako że jesteś człowiekiem, który dużo wie — czy jest takie prawo, żeby wolno było dyrektorowi naszymi kopiejkami z komarami wojować?
— Zważ tylko! — powiedział Machotin błyskając wąskimi oczyma. — Cztery lata temu na łaźnię, złodzieje, zbierali. Trzy tysiące osiemset rubli zebrano. A gdzie one są? Łaźni — nie ma!