Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/80

Ta strona została przepisana.

— My trzej jesteśmy upoważnieni przez towarzyszy do zażądania, by pan odwołał swoje rozporządzenie o potrącaniu kopiejki...
— Dlaczego? — zapytał dyrektor nie spojrzawszy na Pawła.
— Uważamy taki podatek za niesprawiedliwy! — głośno odpowiedział Paweł.
— Więc widzicie w moim zamiarze osuszenia błot tylko chęć eksploatacji robotników, a nie troskę o polepszenie ich bytu? Tak?
— Tak! — odpowiedział Paweł.
— I wy także? — zapytał dyrektor Rybina.
— Wszyscy jednakowo! — odpowiedział Rybin.
— A pan szanowny? — zwrócił się dyrektor do Sizowa.
— Tak, ja także poproszę: już lepiej zostawcie nam tę kopiejkę!...
I znów spuściwszy głowę, Sizow uśmiechnął się wstydliwie i z zakłopotaniem.
Dyrektor wolno powiódł oczyma po tłumie, wzruszył ramionami. Potem spojrzał badawczo na Pawła i zauważył:
— Robicie wrażenie dosyć inteligentnego człowieka, czy naprawdę nie rozumiecie pożytku tego zarządzenia?
Paweł głośno odpowiedział:
— Jeśli fabryka osuszy błota na swój rachunek — to wszyscy zrozumieją!
— Fabryka nie zajmuje się filantropią! — sucho zauważył dyrektor. — Rozkazuję, by wszyscy natychmiast stawili się do pracy!
I zaczął spuszczać się w dół, ostrożnie macając nogą żelazo i nie patrząc na nikogo.
W tłumie rozległ się niezadowolony pomruk.
— Co? — zapytał dyrektor zatrzymując się.