Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/89

Ta strona została przepisana.

— Zaczęli wszystkich rewidować przy bramie! — powiedział Samojłow.
Matka czuła, że chcą od niej czegoś, że na coś czekają i skwapliwie dopytywała się:
— No, więc jak? Co robić?
Samojłow stanął w drzwiach i powiedział:
— Wy, Pelagio Niłowna, znacie przekupkę Korsunową?...
— Znam. No?
— Pomówcie z nią, czy ona nie zaniesie?
Matka przecząco zamachała rękami:
— Oj nie! Nie! To baba gadatliwa — nie! A jak dowiedzą się, że to ode mnie — z tego domu — nie! Nie!
I raptem, olśniona nagłą myślą, poczęła mówić cicho:
— Mnie dajcie! Mnie! Ja już to urządzę, sama znajdę sposób! Poproszę Marię, żeby wzięła mnie za pomocnicę. Muszę przecież żyć, pracować muszę! Więc będę obiady tam nosić! Ja już to urządzę!
I przycisnąwszy ręce do piersi, gorliwie zapewniała, że zrobi wszystko dobrze, niespostrzeżenie, a w końcu z tryumfem zawołała:
— Zobaczą, że Pawła nie ma, a ręka jego z więzienia dosięga — zobaczą!
Wszyscy troje ożywili się. Jegor mocno zacierając ręce uśmiechał się i mówił:
— Cudownie, mamusiu! Sami nie wiecie, jak to wspaniale! Po prostu — czarująco.
— W więzieniu jak w fotelu będę sobie siedział, jeżeli to się uda! — zacierając ręce zauważył Samojłow.
— Jesteście najpiękniejszą z kobiet! — krzyczał ochryple Jegor.
Matka uśmiechnęła się. Było dla niej jasne, że jeśli teraz odezwy pojawią się w fabryce — władze będą musiały