Strona:PL Gorki Maksym - Matka, tłum. Halina Górska.pdf/99

Ta strona została przepisana.

Siedział, szeroko rozstawiwszy nogi, i głośno dmuchał w szklankę herbaty. Twarz miał spoconą, czerwoną, zadowoloną.
— Pamiętam, pamiętam! — w zamyśleniu powiedziała matka podchodząc bokiem do stołu. Usiadła i, patrząc na Jegora smutnymi oczyma, powoli, przeciągając, powiedziała:
— O jej! Saszeńka, jak ona tam dojdzie?
— Zmęczy się! — zgodził się Jegor. — Więzienie mocno ją nadszarpnęło. Dawniej dziewczyna była silniejsza. Prócz tego — delikatne wychowanie... Zdaje się, że już popsuła sobie płuca.
— Kto ona jest? — cicho zapytała matka.
— Córka obszarnika. Ojciec — jak sama mówi — łajdak. Czy wiecie, mamusiu, że oni chcą się pobrać?
— Kto?
— Ona i Paweł. Ale nie udaje się — on na wolności, ona w więzieniu i na odwrót!
— Nie wiedziałam o tym! — po chwili milczenia powiedziała matka. — Pawełek nic o sobie nie mówi...
Teraz zrobiło się jej jeszcze bardziej żal dziewczyny i, z mimowolną niechęcią spojrzawszy na gościa, powiedziała:
— Powinniście byli ją odprowadzić!...
— Nie wolno! — spokojnie odpowiedział Jegor. — Mam tu kupę spraw. Od samego rana, przez cały dzień będę musiał chodzić, chodzić, i jeszcze raz chodzić! Zajęcie niemiłe przy mojej zadyszce...
— Dobra z niej dziewczyna — niezdecydowanie powiedziała matka myśląc o tym, czego dowiedziała się od Jegora. Była dotknięta, że usłyszała o tym nie od syna, ale od obcego człowieka. Mocno zesznurowała usta i nisko opuściła brwi.