serce sierotki lgnęło do niego całą siłą. Gdy uściskawszy dziewczynkę kilkakrotnie, postawił ją na ziemi, oczy jego wilgotne były od łez.
— Dość już, dość, maleńka... chłopcy i dziewczęta niecierpliwią się na mnie. Pomódl się czasem za Barneja, a nie zgub bransoletki!
Margie cichutko osunęła się na ziemię, z twarzą przytuloną do krzesła; w tej nieruchomej pozycji zastała ją pani Merill. Dobra kobieta daremnie usiłowała czułemi słowy ukoić żal sieroty.
Przez dwie następne noce dziewczynka nie ustawała przez sen wołać Barneja, budząc tym sposobem opiekunkę swoją, która nadto współczuła, aby gniewać się o to.
Barnej, rozstawszy się z Margie, zatrzymał się w pół schodów, jakby namyślał się nad czemś. Wyjął z kieszeni małą jakąś paczkę i rzekł jakby sam do siebie: Możeby jej to oddać?!... Przyrzekłem biednej matce... ale jeszcze za młoda na to... Nieprędko może rozpocząć jakieś poszukiwania... Nie, zatrzymam papiery przy sobie. Może je oddam panu sędziemu, jeżeli się nadarzy sposobność... A jednak takbym rad przysłużyć się maleństwu, odnajdując jej ojca.
I paczka znikła napowrót w głębi kieszeni Barneja, a historja pochodzenia Margie pozostała tajemniczą, jak wprzódy.
Nadeszła sobota, a Margie, jakkolwiek nie przebolała jeszcze rozstania swego z Barnejem, czuła się mocno wzruszoną i przejętą na myśl o nowej podróży. Tęskniła do sędziego Graya, który jej tyle ojcowskiej okazał troskliwości. To też, gdy pan Stevens przyszedł po nią, blada jej twarzyczka zakwitła rumieńcem, dającym jej tyle uroku, że zobaczywszy ją, zawołał:
— Czy to ta sama dziewczynka? Cóżeś pani z niej zrobiła, mistress Merill? Wygląda ślicznie, jak pączek róży!
— Jest to dobre, poczciwe dziecko — rzekła oberżystka. — Odmieniło ją zapewne ubranie, które pan sędzia jej sprawił; niema w tem więc żadnej mojej zasługi. Margie, kochanie, oto koszyczek z prowjantami na drogę dla ciebie. Znajdziesz tam parę pierniczków, które wiem, że lubisz, i jedno rumiane jabłuszko. Koszyczek możesz zostawić sobie, a tłumoczek, który ci pożyczyłam na rzeczy, odeślij mi, gdy się trafi sposobność. Bywaj zdrowa, maleńka, a pokłoń się pięknie panu Regie od starej Zuzi.
Dobra kobieta stała na progu, powiewając chusteczką za odjeżdżającymi.
Kareta powiozła podróżnych do najbliższej stacji, skąd dal-
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/022
Ta strona została uwierzytelniona.