— O, to mi powitanie! — rozśmiał się pan Stevens. — Musisz posiadać jakiś talizman, sędzio, że dzieci tak za tobą przepadają.
— Bo czują, że je kocham — odparł sędzia. — Gdzież twój tłumoczek, Margie? Stevensie, dziękuję ci bardzo za odwiezienie mi małej.
— Niema za co, kochany sędzio. Miło mi zawsze usłużyć ci w czemkolwiek. — Do widzenia, Margie!
Nieśmiałe usteczka Margie rozwiązały się naraz, gdy pozostała sama ze swoim opiekunem. Sędzia słuchał z uśmiechem, gdy mu opowiadała o swojej podróży, o czarnej, syczącej maszynie, o małem rumianem dzieciątku, o dziewczynce ze strusiem piórem, a nakoniec o swojej nowej sukience.
— Czy nie śliczna, panie sędzio, proszę powiedzieć? w takie ładne czerwone kropki! A buciki... proszę patrzeć!
— Bardzo piękne — zaśmiał się sędzia. — Piękniejsze od szklanych pantofelków „kopciuszka“. Jakto? nie znasz tej bajeczki, Margie? Rex musi ci ją kiedy opowiedzieć. Ale otóż jesteśmy w domu. Oto moja siostra, która wygląda przez okno, a czy widzisz? Rex czeka nas na progu. Tak, tak, przywiozłem ją — dodał, widząc chłopca, który z gołą głową zbiegł szybko ze schodów na ich spotkanie.
— Jak się miewasz, Marjorie? — wesoło zabrzmiał głos młodzieńczy. — Zaniosę ją na rękach, papo. Schody są bardzo śliskie.
Margie nieśmiało spojrzała w górę, ale odrazu nabrała otuchy, spotkawszy śmiejące się wejrzenie błękitnych oczu Reginalda, który, pochwyciwszy ją na ręce, ostrożnie i czule zaniósł aż do przedsionka.
— Cóż to za odrobinka! — śmiał się, stawiając ją na ziemię. Ciociu Rachelo, oto jest Marjorie — to mówiąc, wprowadził ją za rączkę do pokoju, gdzie pod oknem stała miss Gray.
— Jak się masz, moje dziecię! — uprzejmie odezwała się miss Rachela, która zawsze delikatnie obchodziła się z dziećmi. Od pierwszego rzutu oka zauważyła z zadowoleniem, że mała nie jest źle wychowanem dzieckiem. Ale Margie zalękniona, nie śmiała kroku postąpić naprzód, a paluszki jej drżące obejmowały silniej rękę Reginalda.
— Pozwól, niech ci zdejmę kapelusik — rzekł, rozwiązując wstążki, — ciociu! przypatrz się, jakie śliczne, jakie jedwabiste ma włoski!
Figlarny uśmieszek przemknął przez usta dziewczynki.
— Czego się śmiejesz? — spytał Rex.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.