— Nic, tylko Judyta nazywała je zawsze kudłami i myślałam, że doprawdy są tak brzydkie... — rumieniąc się, nieśmiało odparła Margie.
— A co za niegodziwość! — zaśmiał się Rex.
— Zaprowadź małą na górę, Regie, i oddaj Joannie jej kapelusz — przerwała miss Gray. — Herbata już gotowa. Łóżeczko przygotowane dla niej w pokoiku obok schodów. A może będzie wolała spać z Joanną... Czy nie boisz się sypiać sama, Margie?
— O, nie, pani! — zawołała dziewczynka, której oczy zabłysły radością na myśl posiadania własnego pokoiku.
— Dobrze robisz, mój chłopcze! — pochwalił sędzia, widząc Reginalda prowadzącego Margie na górę. — Opiekuj się małą i zabawiaj ją, jak możesz.
Margie patrzała uśmiechnięta na tego dużego chłopca, który jej usługiwał z prawdziwie rycerską grzecznością. Nalał jej wody w porcelanową miednicę, wskazał, gdzie mydło, i otworzywszy stojącą w rogu szafę, zawiesił w niej kapelusik i płaszczyk.
Ośmieliła się do niego od pierwszej chwili; posiadał on urok łagodności i dobroci, odziedziczonych po ojcu, a choć żywy był jak iskra i lubił często psoty płatać, jak każdy młody chłopiec, w obejściu swojem zawsze był bardzo delikatny. Nie mając siostry, lubił niezmiernie małe dziewczynki, choć krył się z tem przed kolegami, aby go nie wyśmiano.
— Czy te kwiatki nie rozmokną w wodzie? — spytała Marjorie, ocierając wilgotne rączki i wskazując z podziwieniem na bukiet róż, wymalowany na dzbanku.
— Spróbuj potrzeć je mydłem! Nie, maleńka! toż to malowane. Czy nie widziałaś nigdy kwiatów na porcelanie?
— Nie, nigdy. Judyta myła mnie pod pompą albo w szafliku, a mistress Merill miała białą miednicę.
— Otóż i dzwonek — rzekł Regie — wołający nas na wieczerzę! Daj rączki, Margie! Zaniosę cię na barana.
Dziewczynka przestraszyła się trochę, widząc, że to miało znaczyć, aby usiadła na jego plecach, ale dłonie Reginalda tak silnie trzymały małe jej rączęta, że nim zeszli ze schodów, oswoiła się z tego rodzaju jazdą i w ten sposób oboje triumfalnie pojawili się w stołowym pokoju.
Ciotka Rachela była tem trochę zgorszona, ale sędzia rozśmiał się tylko i pogłaskał Margie po główce, poczem posadził ją obok siebie i nałożył jej na talerz ciepłych jeszcze pasztecików i szynki. Przez cały czas wieczerzy Margie walczyć musiała z wrodzoną swoją nieśmiałością. Nie umiała posługiwać się srebr-
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.