jakieś dźwięki dalekich wspomnień budziła w młodej jej duszyczce. Chciałaby była zapłakać... przytulić się do kogoś... i naraz w sercu sieroty zbudziła się taka tęsknota za utraconą matką, taki żal nad własną niedolą, że Reginald, zatopiony w poetycznem natchnieniu, nagle przywołanym został do rzeczywistości, czując na ramieniu dotknięcie dziecinnej rączki i usłyszawszy łzawy głos, wołający:
— Przestań, o! przestań, proszę! Ja chcę mamy... mojej drogiej mamy!... O! Boże! Boże! gdzie ona?!...
Tęskne wołanie sierotki rozrzewniło go do głębi. Posadził ją na kolanach, utulił jasną główkę na ramieniu i ucałował tak czule i gorąco, że osuszył łzy, które płynęły z wielkich jej, zamglonych smutkiem oczu. Jego własna, piękna, błękitnooka matka, która tak młodo zmarła, stanęła mu w pamięci, gdy ją widział leżącą w białych szatach wśród kwiatów i zieleni, wpośród żółtego blasku gromnic, oświetlających twarz wybladłą... w rzewnem też poczuciu wspólnego sieroctwa serce jego silniej jeszcze przylgnęło do opuszczonego dziecka.
— Podobają mi się twoje skrzypce — rzekła po chwili Margie, uspokojona jego pieszczotami.
— Moje co?
— Twoje skrzypce — rzekła, dotykając z uszanowaniem białych klawiszy. — Tak ładnie grają, jak skrzypce Barneja.
— Dziękuję za komplement — odparł, uśmiechając się na tę wątpliwą pochwałę. — Ale to nie skrzypce, Margie, tylko fortepian.
— Dzieci! proszę! — zawołał sędzia z drugiego pokoju. — Ciotka Rachela uważa, że dla Margie już czas iść spać, a ty, Rexie, zabierzno się do swoich ekstemporaljów (zadan).
Miss Rachela, stojąca w drzwiach pokoiku, przeznaczonego dla Margie, przywołała dziewczynkę do siebie i poleciwszy ją staraniom Joanny, powiedziała jej dobranoc, przykazując pobożnie odmówić pacierz wieczorny. Joanna szybko rozebrała małą i odeszła, zabierając światło. Po chwili Margie zasnęła słodko, śniąc, że jest w niebie i że słyszy chóry anielskie, wśród których widzi łagodnie uśmiechniętą i wyciągającą ku niej ręce matkę swoją.
Przyjęcie sierotki do domu sędziego Graya wywołało wrażenie pośród wszystkich jego znajomych; jedni chwalili ten postępek, inni mieli mu go za złe, głównie ze względu na syna