Gdy sanki zatrzymały się przed domem pana Edmunda Livingstone, Meta, której milutką twarzyczkę panie ujrzały już w oknie, wybiegła aż na próg naprzeciw miłych gości.
— Jakże się mama ucieszy! — zawołała uprzejmie. — Dziękuję pani, droga miss Gray, za przywiezienie Marjorie. Nie wyszłam dzisiaj, bo mam chrypkę i papa bał się, abym się nie przeziębiła. Mamo! miss Gray przyjechała, a oto mała Marjorie.
Pani Livingstone, uprzejmie powitawszy miss Rachelę, przyciągnęła do siebie dziewczynkę i ująwszy drobne jej rączki w swoje przezroczyste niemal dłonie, zaczęła łagodnym głosem zadawać jej różne pytania. Była jeszcze młodą i bardzo ładną, ale drobne rysy jej twarzy powleczone były wielką bladością, gdyż ciężka i długa choroba wycisnęła na nich niezatarte piętno. Od wielu miesięcy pozbawiona władzy w krzyżu, leżała na sofce, nie mogąc nawet przechadzać się po pokoju.
Miss Rachela usiadła obok niej, rozpytując o zdrowie, a Meta zabrała Marjorie, aby jej pokazać na górze swój pokoik.
— Czy nieładny? — spytała, otwierając drzwi. — Papa sam wybierał dywanik i obicie, a mama wyhaftowała mi ten oto taborecik i na wiązanie dała mi te obrazy, które wiszą na ścianie.
— I te wszystkie książki? — zawołała Margie, stojąc w osłupieniu przed małą bibljoteczką, ustawioną w rogu. — O! Meto! jakże ty mądra być musisz, jeżeli to wszystko przeczytałaś! Ja zaledwie umiem składać wyrazy!
— Słyszę, że robisz wielkie postępy. Wszak Regie cię uczy?
— Tak, a czasem i pan sędzia, a nawet miss Rachela. O! jakież to piękne!... — To mówiąc, stanęła w zachwycie przed domkiem dla lalki. Było to istotnie śliczne cacko, a że Meta utrzymywała je bardzo starannie, żadna więc część tego czterostopowego budynku, jakoteż i wewnętrznego jego urządzenia nie była uszkodzoną. Metalowa kuchenka błyszczała czystością, a wszystkie przyrządy do gotowania wisiały na półkach; obok były rzędem poustawiane porcelanowe talerzyki i salaterki. Salonik był wysłany dywanem, miał meble niskie i wygodne, duże lustra, a nawet maleńkie pianino, stojące w rogu. Sypialny pokój mieścił w sobie łóżko, zasłane pościelą i przykryte kapą, ponad którem zwieszała się od sufitu wzorzysta kotara, dalej gotowalnię z przyborami do tualety i szafę na pomieszczenie sukienek lalki.
Margie z błyszczącemi radośnie oczami klaskała w rączki, przyglądając się każdemu szczegółowi, gdy miss Gray przywołała ją do siebie, mówiąc, że babcia przysłała po nie sanki. Z żalem rozstała się z Metą, otrzymawszy przyrzeczenie, że do-
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/037
Ta strona została uwierzytelniona.