rycerzem... tylko, tylko — dodał, rumieniąc się nagle — nie mów o tem nikomu, boby mię wyśmiano...
— Za to, że chcesz mnie bronić przeciw złym ludziom? — żałośnie spytała dziewczynka.
— Nie, nie za to właściwie — tłumaczył się zakłopotany. — Trzeba, maleńka, abyś często myślała o tym starym panu i o dziwnym ptaku, którego widziałaś nade drzwiami w pokoju, w którym byłaś... a może... może przypomnisz sobie zczasem coś więcej, choćby najdrobniejszy napozór szczegół. Ale chodź, rozpogódź swoją smutną twarzyczkę... Przestańmy teraz mówić o tem i o naszych przyjaciółkach gwiazdach, które zaprowadziły nas daleko po złotych swoich promieniach. Zejdziemy teraz na dół, zagramy w loteryjkę.
— A nie powiesz nikomu o łańcuszku, Regie? — spytała Margie.
Chłopiec przyrzekł jej to uroczyście, poczem zeszli na dół i zabawiali się w różne gry, które Regie wymyślał dla jej rozrywki. Wkońcu sędzia wziął Marjorie na kolana i zaczął jej opowiadać różne zajmujące historyjki, podczas kiedy Reginald usiadł do fortepianu i zagrał ulubioną jej „Modlitwę Mojżesza“.
Tak się zakończył ostatni wieczór pobytu Marjorie w domu sędziego Graya.
Nazajutrz rano, po śniadaniu, zajechały sanki babci Livingstone przed dom sędziego Graya. Zacna staruszka postanowiła sama odwieźć Marjorie do zakładu. Zastała ją stojącą przy kominku w bawialnym pokoju, bladą bardzo, ale spokojną i jakby zrezygnowaną, z dawnym wyrazem cierpienia, wyrytym na twarzy. Regie, wypiwszy śpiesznie herbatę, uciekł uczyć się lekcyj, skróciwszy o ile można, pożegnania, a sędzia, ucałowawszy gorąco dziewczynkę i pobłogosławiwszy, odszedł do swoich zajęć, przyczem wsunął jej do rączki złocistą pomarańczę i rumiane jabłuszko.
— Czyś gotowa, Margie? — spytała babcia, uśmiechając się zachęcająco dla dodania jej otuchy. — A rzeczy jej czy spakowałaś, Rachelo? Ale prawda, ta sukienka przyda się jej tylko do wyjścia. W zakładzie musi nosić mundurek.
— Włożyłam tylko bieliznę do jej tłumoczka — odparła miss Gray. — Ale nie dałam jej tego tyftykowego szalu, który miała na sobie, gdy mój brat pierwszy raz ją zobaczył. Nie przydałby