się z niepokojem krokom, które odezwały się na górze. — Daj mi jutro znać, proszę, o stanie Rexa.
Pani Marston powróciła bardzo zadowolona ze swojej wycieczki, osiągnąwszy lepszy rezultat, niżeli się spodziewała narazie. Postanowiła przyśpieszać sprawę, obawiając się, aby Rex, przyszedłszy do zdrowia, nie pokrzyżował jej mozolnie wypracowanych planów. Pani Wilder otrzymała dwa zaproszenia na bale do Nowego Yorku i oświadczyła, iż wkrótce zamierza wyjechać.
— Jak sądzisz — zapytała przyjaciółki tegoż samego wieczoru — ile czasu potrzebaby tej maleńkiej do wybrania się w drogę?
— Mogłaby być gotową w ciągu dwudziestu czterech godzin. Powiodło mi się nadspodziewanie. Pani Livingstone zachwycona była twoim planem, a Dżems uznał, iż byłoby to z korzyścią dla dziecka.
— Cóż to za szczęście! — zawołała uradowana pani Wilder. — Zatem jutro, droga Heleno, zawieziesz mnie do ochronki. Tak pragnę zobaczyć tę małą!... ach!... gdyby jeszcze miała siwe oczy!
Marjorie zajętą była mozolnem przepisywaniem liter w kajecie i nie śniła nawet o niespodziance, jaką los gotował dla niej, gdy odźwierna pojawiła się w sali i pocichu przemówiła parę słów do nauczycielki.
— Miss Brooks wzywa cię — rzekła miss Hanna, podchodząc do Marjorie. — Idź, proszę, umyj się i włóż czysty fartuszek.
— Ależ nie jestem brudną — odparła Margie, nieco zdziwiona tem poselstwem.
— Pewnie ktoś przyszedł do niej — szepnęła zaciekawiona Józia. — Może miss Meta?
Onieśmielona i drżąca Marjorie weszła do pokoju miss Brooks.
— Oto jedna pani z Nowego Yorku, która przyszła tu za zezwoleniem pani Livingstone, chce cię poznać, moje dziecię — rzekła opiekunka. — Idź się przywitać.
Marjorie, zarumieniona, postąpiła parę kroków ku nieznajomej i końce paluszków swoich włożyła w wyciągnięte ku niej obie dłonie eleganckiej damy.
— Cóż to za miłe stworzenie! — zawołała pani Wilder zachwycona. — Marjorie, czy wiesz, że masz ten sam kolor oczu, co moja nieboszczka córeczka?
— Czy tak, pani?
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/051
Ta strona została uwierzytelniona.