był przy tem, zagwizdał ostro, ale piesek, choć pokręcił ogonkiem, nie poszedł do niego, tylko do Marjorie, która go wabiła łagodnemi słowy. Uszczęśliwiona dzieweczka pochwyciła go na rączki; Horcio zżymnął się gniewnie.
— Tego już nadto! Nie mogę od tak dawna doprosić się ojca, aby mi kupił brytana, a teraz ojciec przynosi takiego szczura dla tej małej!
— Jest pewna różnica między brytanem podwórzowym a tym maleńkim szczurem, jak go nazywasz; on nikomu zawadzać nie będzie — rzekł ojciec. — Właściwe miejsce dla takiego dużego psa jest w stajni, a wiem, że gdybym ci pozwolił trzymać go, mielibyśmy go cały czas w pokojach. Zresztą mówiłem ci, że uważam takie psy za niebezpieczne. Bywają one nieraz bardzo złe, a nie chcę, aby Marjorie narażoną była na ciągłe obawy.
Horcio zbladł ze złości, rzuciwszy nienawistne spojrzenie na Marjorie i jej pieszczoszka. Na szczęście, ojciec nie dostrzegł tego, a pani Wilder zbyt była zajętą wychwalaniem piękności pieska, aby zauważyć chmurę, która osiadła na czole syna.
— Co widzę?! ma i obróżkę! — zawołała Marjorie. — Taka śliczna, czerwona! A to na co? — dodała, dotykając srebrnej blaszki
— To służy do wypisania nazwiska i miejsca zamieszkania — rzekła pani Wilder. — Jakże go nazwiemy, kochanie. „Flirt“, „Kos“, czy jak?... Obmyśl coś dla niego!
— Nie wiem doprawdy — rzekła dziewczynka, przypatrując się z rozkoszą nowemu swemu towarzyszowi zabaw. — Podobny jest trochę do pieska Mety, „Wisky“, ale Wisky to nieładne imię... Tak podnosi łebek, jakby dumnym był ze swej czerwonej obróżki... coś tak, jak Tom Gray, gdy zawiązał sobie ponsową krawatkę około szyi... Regie tak się śmiał z niego!... Nazwał go wtedy „dandysem“. O! wiem! nazwiemy go tak, jak Regie nazwał Tomka: „Dandys“.
— Bardzo dobrze — potwierdził pan Wilder, uśmiechając się z zadowoleniem. — A teraz poproś mamy, aby ci pozwoliła iść jutro z Lizetą do grawera, żeby wypisał nazwisko na obróżce.
— Zawiozę cię samą, moja najmilsza. Ale oto Lizeta przychodzi po ciebie... Kogo życzysz sobie zatrzymać w swoim pokoiku na noc: Dolcię, czy Dandysa? Nie chciałabym, abyś ich miała oboje, bo z wielkiej uciechy nie zmrużysz oka przez całą noc.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/061
Ta strona została uwierzytelniona.