Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/072

Ta strona została uwierzytelniona.

pokazać się w domu żałoby w tualecie, przybranej dżetami i frendzlami...
To mówiąc, pani Wilder patetycznie wzniosła oczy ku niebu, jakby wzywając je na świadka niedorzeczności swej panny służącej.
— Jeżeli pani rozkaże, to za jakie pół godziny mogłabym odpruć frendzlę i pasmanterje i zastąpić je...
— Tracisz zmysły, moja kochana! Czyż nie słyszałaś, że odjeżdżam wieczornym statkiem, a do przystani jest dobra godzina drogi...
— Przepraszam panią, ale jedwabna grenadyna jest cała poplamiona kawą, którą pani na nią rozlała. Wiedziałam dobrze, że pani tej sukni nie włoży na siebie. Dżetów nie będzie znać pod krepą... chyba, że pani ma zamiar krepę mieć tylko na pogrzebie?...
— Krepę? rozumie się, że muszę nosić krepę po mojej najukochańszej siostrze... A to tak szkaradnie i nie do twarzy!... Wygląda się w tem, jakby się było zanurzoną w atramencie...
— Ale przy świeżej cerze i pięknych jasnych włosach pani czarny kolor podniesie jeszcze jej urodę. W żadnej sukni nie jest pani tak pięknie, jak w tej czarnej jedwabnej.
Pani Wilder odjęła chustkę od oczu.
— Masz słuszność, Lizeto, może istotnie nie będę wyglądać jak straszydło, ale dołóż wszelkich starań, aby ta nowa suknia była jak należy. Pięć plis krepowych nad falbaną, lub trzy, jeżeli uważasz, że byłoby to za ciężko na tę porę. A nie zapomnij zrobić parę czarnych krawatek dla pana Horacego i upiąć zręcznie tę białą tunikę dla miss Marjorie.
— Jak długo pani ma zamiar tam zabawić? — spytała Lizeta.
— Trzy dni najwyżej. Jestem tak zgnębiona, zdenerwowana, że nie potrafiłabym wytrzymać dłużej wśród ogólnego smutku. Zostawiam miss Marjorie pod wyłączną opieką twoją, Lizeto. Nie pozwalaj jej chodzić po słońcu, bo gotowa przepalić głowę, ale idź z nią codzień o godzinie piątej do parku. Jędrzej, strangret, wyprosił się na parę dni do żony na wieś, więc nie będziecie mieć koni do rozporządzenia; John, kucharka i ty musicie tymczasem mieć pieczę nad domem. Dopilnuj, aby pan Horacy miał obiad o zwykłej porze i nie pozwalaj miss Marjorie przeładowywać sobie żołądka owocami. A teraz śpiesz się, proszę, z pakowaniem. Czy miss Tornton odeszła, moje kochanie? — zapytała wchodzącą Marjorie.