mnie przy obiedzie; wsadziłem ją za to na pokutę do bibljoteki i wypuściłem po upływie pół godziny. Później spotkałem ją idącą po Dandysa. Przypuszczam, że musiała wyjść tylnemi drzwiami.
Mówił popędliwie i z tem większą pewnością siebie, że wyznawał część prawdy, chcąc uprzedzić relację Jana.
Twarz pana Wildera przybrała łagodniejszy wyraz; biorąc za kapelusz, rzekł:
— Jeżeli tak było wistocie, jak mówisz, to nie pozostaje mi nic innego, jak iść uprzedzić policję i ofiarować znaczną nagrodę za odszukanie zagubionego dziecka.
Wybadawszy każdego zosobna ze służących, pan Wilder sprowadził ajenta bezpieczeństwa publicznego, który, wysłuchawszy uważnie raportu służby, poszedł następnie obejrzeć zamek u drzwi wchodowych. Ten otwierał się z łatwością, tak że dziecinna rączka mogła go poruszyć. Cały wypadek przedstawiał się bardzo tajemniczo. Porobiwszy notatki w swojej książeczce, ajent zażądał dokładnego rysopisu Marjorie i zabrawszy z sobą fotografję dziewczynki, oddalił się, obiecując powrócić wieczorem.
„Zgubiona! 20-go sierpnia wieczorem, z domu pod nr. 9 przy ulicy Brodway zginęła 11-letnia dziewczynka, zwana Marjorie. Niskiego wzrostu, drobnych rysów i świeżej cery, z włosami jasno-blond, ubrana była w białą sukienkę, przepasaną błękitną szarfą. Na szyi miała wenecki złoty łańcuszek. Wysoką nagrodę otrzyma ten, kto ją przyprowadzi, lub trafi na ślad jej odkrycia“.
Ogłoszenie to ukazało się we wszystkich dziennikach miejscowych. Pomimo to jednak, tygodnie upływały od tajemniczego zniknięcia Marjorie, a dotąd żadnej nie otrzymano o niej wieści. Pan Wilder posmutniał bardzo i daremnie wzywał na naradę do swego kantoru najzdolniejszych ajentów policji. Żona jego, również smutna i przygnębiona, krążyła wciąż po domu, opłakując bezustannie przed powiernicą swoją Lizetą utratę tego ukochanego dziecka.
Trzy tygodnie minęły wśród ciągłych poszukiwań, a nie natrafiono na żaden ślad zaginionej. Ajenci byli tego przekonania, że dziecko zostało porwane przez złodziei i uprowadzono w jaką odległą okolicę, gdzie może kiedyś zczasem uda się je odszukać, dzięki wysokiej nagrodzie, przyobiecanej przez opiekunów.
Pan Wilder, po upływie dwóch tygodni, czuł się w obowiązku zawiadomić sędziego Graya o zaszłym wypadku. Uczynił to listownie, wyrażając w pełnych serdeczności słowach żal swój nad utratą dziecka, do którego on i żona jego przywiązali się
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.