całem sercem i które zczasem miało zająć w ich rodzinie miejsce zmarłej córki.
List ten zastał sędziego w zacisznej górskiej wiosce, dokąd przybył w odwiedziny do syna, bawiącego tam od sześciu tygodni i odzyskującego z każdym dniem siły i zdrowie.
Zaledwie sędzia rzucił okiem na pismo, zerwał się przestraszony.
— Co się stało, ojcze? — niespokojnie zapytał Reginald, podnosząc oczy od książki.
— Co za okropny wypadek! — zawołał sędzia, niezdolny pohamować swego wzruszenia. — Otrzymałem list od pana Wildera. Biedna Marjorie!... przeczytaj sam!
Regie schwycił list, przebiegł go oczami, potem spojrzał na ojca, nie dowierzając samemu sobie, a widząc boleść i trwogę, wyrytą na jego twarzy, opuścił głowę na stół, nie mogąc ani słowa przemówić. Twarz jego tylko wyrażała niezmierną boleść.
— Uspokój się, chłopcze — rzekł sędzia, choć własne oczy jego były wilgotne od łez. — Wszelka nadzieja nie jest jeszcze straconą... Poczciwy Wilder w zbyt czarnych kolorach widzi całą tę sprawę...
— Tak, ojcze — przyciszonym głosem odezwał się Regie — ale pomyśl tylko, że biedactwo może się znajdować w rękach złych ludzi, którzy obchodzą się z niem okrutnie. Biedna moja Margie!
Powiem ci, ojcze — rzekł po chwili. — Na nic mi się nie zda pozostawać tutaj dłużej... Czuję się o wiele silniejszym... i jeżeli ty, papo, pojedziesz do Nowego Yorku (o! nie zaprzeczaj mi, proszę! widzę to z twojej twarzy), jeżeli ty pojedziesz, to błagam cię, zabierz mnie z sobą... Meta może odjechać do domu z ciotką Rachelą...
Patrząc na rozpłomienioną ze wzruszenia twarz jedynaka, sędzia zamyślił się. Rex przyszedł już prawie całkiem do siebie; wielkie upały ustąpiły miejsca ciepłej jesiennej pogodzie; w tych warunkach mógł on bezpiecznie odbyć podróż do Bostonu, a stamtąd, z wypoczynkami, do Nowego Yorku. Zostawiony sam sobie, martwiłby się tylko i niepokoił, czem mógłby bardziej zaszkodzić sobie na zdrowiu.
— Zgoda! — rzekł sędzia po chwili. — Zabiorę cię, jeżeli mi przyrzekniesz chodzić spać wcześnie i nie gorączkować się niepotrzebnie. Zanim jednak zaczniemy się pakować do drogi, daj mi odczytać dalszą moją korespondencję, a tymczasem pobiegnij do ciotki i do Mety i uprzedź je o tem, co zaszło.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.