siły rekonwalescenta, z któremi należało się liczyć; gdy bowiem przybyli do hotelu w Nowym Yorku, chłopiec czuł się tak znużonym, że musiał wypocząć przed wizytą u państwa Wilderów.
Sędzia, tymczasem spotkał w czytelni hotelowej dawnego swego kolegę i przyjaciela, sędziego Ransoma, który, jako oddawna zamieszkały w Nowym Yorku, mógł mu udzielić informacyj, dotyczących firmy Braci Clive. Zapytany w tym względzie, odpowiedział:
— Nazwisko to dobrze mi jest znane, choć osobiście tych panów nie znam. Jest to bardzo znaczny i zamożny dom handlowy, mający filje zagraniczne w Lionie i, o ile mi się zdaje, w Marsylji. Dawna firma była „Selden Clive i Spółka“. Przypominam sobie dobrze starego Clive. O ile pamiętam, został sparaliżowany i, zdawszy ster interesów, przeniósł się gdzieś na wieś. Był to starzec bardzo ekscentryczny. Interes ten prowadzą obecnie jego synowie.
Wtem jakiś nieznajomy mężczyzna, zajęty czytaniem gazet przy sąsiednim stoliku, słysząc te słowa, odezwał się:
— Jeżeli przyjaciel pański żąda jakich informacyj, dotyczących domu handlowego Braci Clive, mogę mu niemi jak najchętniej służyć. Pan Selden Clive jest moim ojcem. Co do mnie, jestem głównym wspólnikiem, stojącym na czele interesu w Filadelfji.
Sędzia pośpieszył przedstawić się panu Clive, poczem zapytał go, czy nie mógłby mu dać bliższych objaśnień, dotyczących osoby niejakiego doktora Bodmana, który przed laty sześciu, czy ośmiu przesyłał do Anglji pieniądze za pośrednictwem rzeczonej firmy.
— Bodman? — powtórzył pan Clive. — Bodman? ach! przypominam go sobie. Był to człowiek bardzo nieszczególnego prowadzenia, który skutkiem tego utracił doskonałą praktykę lekarską i zwichnął całą swoją karjerę. Mój brat dał mu u siebie przez czas jakiś miejsce buchaltera, a uczynił to z przyczyny... — tu zawahał się i cień nieokreślonego jakiegoś uczucia przemknął po twarzy jego — z przyczyny czysto familijnej. Był on kolegą szkolnym mojego najmłodszego brata.
Mówiący urwał nagle, jakby chciał był coś więcej powiedzieć, ale się powstrzymał.
— Czy nie mógłbyś mi pan wskazać obecnego adresu doktora Bodmana? — spytał sędzia.
— Nie; żałuję mocno. Opuścił nas skutkiem brudnej awantury, która doszła do uszu mego ojca i oburzyła go przeciw niemu, choć miał on inne jeszcze powody nielubienia go. Mogę
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/088
Ta strona została uwierzytelniona.