wyraz pogodnego zadowolenia, który ją czynił niezmiernie ujmującą.
Wirginja, a nawet jej ojciec nie mogli się oprzeć niewinnemu urokowi tych wielkich, siwych ocząt, w których smętnych głębiach tliło tyle przyćmionych blasków. Pan Clive kazał posadzić ją do stołu podczas śniadania, a bystre oko jego dostrzegło zaraz swobodę jej zachowania się i przyzwoitość układu, zdradzające wychowanie wykwintne.
Około godziny dziesiątej przyszedł pan Randolf i obaj panowie udali się razem w zamierzoną drogę.
— Jest to miejscowość bardzo odległa i mało znana — mówił pan Randolf. — Leży gdzieś poza miastem, w okolicach rzeki. Dlatego sprowadziłem swój powóz, którym pozwoli pan sobie służyć.
Wydawszy rozkazy woźnicy, młody człowiek mówił dalej:
— Dowiedziałem się, że stara Molly dziś rano wypuszczoną została z cyrkułowego aresztu. Policjant mówił mi, że jest to dawna przestępczyni, która kilkakrotnie już odsiadywała karę. Powątpiewał on, czy ją znajdziemy w domu, bo powiada, że tego rodzaju kobiety cały dzień zwykły przepędzać na ulicy, żebrząc od przechodniów i potem upijając się w szynku.
Po wielu trudnościach odszukano aleję Randalla i dom, zamieszkiwany przez starą Molly. Obdarty chłopak, bawiący się w progu, ofiarował się zaprowadzić panów na górę i puścił się naprzód po skrzypiących i ciemnych schodach. Pan Clive zapiął szczelnie surdut dla ukrycia złotej dewizki od zegarka i szepnął do swego towarzysza, iż doznaje takiego uczucia, jakby wstępował do jaskini zbójców.
— Oto jej izba — rzekł chłopiec, waląc brudnemi pięściami we drzwi. — Pewnie panowie zastaną staruchę leżącą na podłodze, bo po kilku kieliszkach nie może już utrzymać się na nogach.
— Kto tam? — zapytał cichy i znękany głos z wewnątrz.
W miarę, jak oczy nowoprzybyłych przyzwyczajały się do okalających ciemności, dostrzegli oni leżącą w kącie na barłogu wynędzniałą postać kobiecą, której zapadłe oczy wpatrywały się w nich z trwogą i zadziwieniem.
— Czy tu mieszka kobieta, zwana Molly? — zapytał pan Clive.
— Któż to i czego potrzebuje od niej? — stękając z bólu i podnosząc się na siedzeniu, zapytała kobieta. — Niema jej od wczoraj, pewnie siedzi zamknięta w areszcie.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.