— Czy to wy jesteście Nancy? — przemagając wstręt swoj i podchodząc bliżej nieco, zapytał pan Clive.
— Czegóż pan żąda ode mnie? — spytała leżąca strwożonym głosem. — Nie uczyniłam przecie nic złego. Od czterech tygodni leżę obłożnie chora,
— Chciałem tylko zapytać was o jedną dziewczynkę...
Nancy przerwała mu przestraszonym okrzykiem:
— Czy się jakie nieszczęście przytrafiło mojej małej Maryni?
— Bynajmniej; uspokój się, proszę. Moja córka spotkała ją wczoraj w towarzystwie starej kobiety, która obchodziła się z nią nieludzko.
— Biedne, drogie maleństwo! — zawołała Nancy. — Czy tylko znajduje się w bezpiecznem miejscu?
Pan Clive w kilku słowach opowiedział, jak rzeczy stały, poczem zapytał, czy mała była krewną Nancy?
Chora kobieta niespokojnie rozejrzała się dokoła, poczem poprosiła pana Clive, aby wyprawił chłopca z izby.
Gdy zostali sami, rzekła:
— Nie wiem wiele, ale opowiem chętnie to, na co patrzałam własnemi oczami.
Było to kilka miesięcy temu, w parną noc letnią. Molly wróciła do domu, niosąc małą na rękach. Była tak pijana, że zataczała się idąc, dziecko zaś miało rozciętą głowę i broczyło całe we krwi, tak że zrazu sądziłam, iż nie żyje. Wywiązała się z tego długa i ciężka choroba, w której życie dziewczynki wisiało na włosku. Robiłam, co mogłam, aby staruchy do niej nie dopuszczać. Gdy przyszło biedactwo do siebie, straciło pamięć zupełnie... tyle wie o swojej przeszłości, co i ja o niej. Jeżeli ją państwo zatrzymacie u siebie i dobrzy będziecie dla niej, to nic więcej nad to nie pragnę. Jest to dobre, kochane dziecko, jakiego nie znaleźć na świecie, i oczęta ma takie, jak mój Gimmy.
Całe sprawozdanie Nancy ograniczało się na tych kilku bardzo niejasnych faktach. Dodała jeszcze, iż sądzi, że stara Molly niewiele więcej wie od niej. Mała, prócz ładnych sukienek, nie miała na sobie żadnych kosztowności, któreby mogły skusić pożądliwość starej i nakłonić ją do skradzenia dziecka. (Nancy nie wiedziała o złotym łańcuszku).
Pan Clive, wysłuchawszy uważnie wszystkiego, wsunął w rękę chorej wcale pokaźną sumę pieniędzy i powiedział jej, że mała, powierzona jego pieczy, z wdzięcznością i przywiązaniem wspomina o niej; potem zwrócił się raz jeszcze od progu, dodając:
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.