sół zawsze i pełen dowcipu. Nosił mnie często na ramieniu, gdy byłam mała. Nie widziałam go już od jedenastu lat, a kocham go jakby to było wczoraj.
— Czemuż nie powraca do swoich? — spytała dziewczynka.
— Bo mój dziadek okropnie się z nim pogniewał. Ostatni raz, gdy go widziałam, wybierał się w podróż do Europy, dokąd dziadek wysyłał go w interesie firmy. Ściągnął na siebie gniew dziadka, bo się ożenił bez jego pozwolenia. Nie wiem, kim była jego żona i nikt z nas nie wie, chyba jeden papa. Ach! Daisy! dziadek nasz jest to człowiek nieugięty i bardzo surowy; poprzysiągł sobie, że nie chce na oczy widzieć biednego stryja Jerzego, z przyczyny tego nieszczęsnego małżeństwa i nie przyjął go, gdy powrócił. Wtedy stryjaszek ciężko zachorował u stryja Percy, zapewne w części ze zmartwienia. Pamiętam, że wszyscy wtedy mieli zabronione wspominać o nim przed dziadkiem. Papa jeden miał odwagę przemawiać za bratem i usiłował zmiękczyć dla niego serce ojca, ale tem ściągnął tylko gniew jego i na siebie. Gdy stryj Jerzy wrócił do zdrowia, udał się do Chin i odtąd stale tam przebywa. Zdaje mi się — choć nie chcę o to pytać, — że papa od czasu do czasu miewa od niego wiadomości. A ja takbym bardzo, bardzo pragnęła, aby powrócił — dodała Wirginja, zaciskając ręce, a łzy zakręciły się jej w oczach. — Spytam się papy, czy mogę napisać do niego.
— Biedny pan Jerzy! — z gorącem współczuciem dodała Marjorie. — Jakże mi go żal! Wydaje się tak dobrym. Przypomina mi kogoś...
— Tylko nie myśl i nie przypominaj sobie nic, maleńka — przerwała Wirginja, kładąc jej żartobliwie rękę na ustach. — Nie mogę patrzeć na portret stryja Jerzego, żeby mi się zaraz smutno nie zrobiło na sercu. Oto minjatura mojej matki, którą chciałam ci pokazać.
— Jakże pani podobna do swojej mamy! — zawołała Marjorie, wpatrując się w śliczne, uśmiechnięte rysy zmarłej. — Portret wygląda jakby z pani samej był zdjęty. A jaka to śliczna suknia! i perły te same, co widziałam. Miss Wirginjo — dodała po chwili zniżonym głosem — ile lat pani miała, gdy mama pani umarła?
— Piętnaście, Daisy. Byłam w tym wieku, kiedy najbardziej potrzebowałam matki. Moje biedne dziecię — dodała, przyciągając zasmuconą nagle dziewczynkę do siebie — w ten dzień, w który cię pierwszy raz spotkałam, po tem żałosnem spojrzeniu twoich smętnych oczu poznałam odrazu, że jesteś
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.