Pan Clive z dumą i czułością spojrzał w twarz jedynaczki.
— Słusznie! — rzekł — widzę w tem objaw naszego uporu rodzinnego.
— O drogi papo, czyżbym powiedziała coś niewłaściwego?
— Bynajmniej, ukochana moja. Widzę, że dobrze rozważyłaś swoje plany. Oświadczam ci więc, iż zgadzam się na nie najchętniej i rachunki akuratnie płacić będę z mojej kieszeni. A to mi niebo dało rezolutną córeczkę!
— O, dziękuję ci, dziękuję stokrotnie, papo, za siebie i za Daisy!... — wołała Wirginja, ściskając ojca serdecznie. — Domyśliłam się, że chcesz tylko podrażnić się ze mną! Papo — dodała po chwili, nabrawszy odwagi — nie na tem koniec... chcę cię prosić jeszcze o jedną łaskę. Nie gniewaj się tylko na mnie. Powiedz mi, co się dzieje ze stryjem Jerzym?
Pan Clive drgnął na te słowa.
— Skąd ci przyszło o to pytać?
— Dziś przypadkowo, gdy przeglądałam moje klejnoty, wpadła mi w rękę jego minjatura. Wszak miewasz wiadomości o nim?
— Tak — krótko odparł ojciec. — Wybiera się wkrótce do nas z powrotem?
— Czy być może?!
— Nie mówiłem nigdy obszernie z tobą o tem wszystkiem, bo był to przykry temat, ale skorośmy zaczęli o tem rozmawiać, gotów jestem odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania. Jeżeli powróci w nasze strony, mogą cię dojść z boku o nim i o wszystkiem fałszywe komentarze; wolę więc, abyś wiedziała całą prawdę. Percy i ja napisaliśmy do Jerzego, doradzając mu powrót. Dziadek twój posunął się w lata i mocno podupadł na zdrowiu. Może okaże się skłonniejszym do przebłagania, a w takim razie potrzeba, aby Jerzy był tu na miejscu.
— O! jakże się cieszę! — z głębokiem uczuciem zawołała Wirginja. — Czy i żonę swoją przywiezie ze sobą?
— Ależ, moje dziecko!... ach! zapomniałem, że nie wiesz jaką tajemnicą osłoniony jest los tej nieszczęsnej kobiety. Jerzy, otrzymawszy bardzo surowy list od ojca, przeprawił się przez ocean, zostawiając żonę w Anglji. Zaledwie przybył do Nowego Yorku, rozchorował się śmiertelnie. Żona, nie mając od niego żadnych wiadomości, puściła się z dzieckiem w podróż do Ameryki i przepadła gdzieś bez śladu.
— Jakże to okropne! — zawołała Wirginja z przejęciem.
— Cóżbyś dopiero powiedziała, gdybyś widziała rozpacz biedaka, który, przyszedłszy do zdrowia, napisał do żony, a za-
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.