miast odpowiedzi otrzymał od znajomych wiadomość, iż popłynęła do Ameryki. Nigdy, pomimo najstaranniejszych poszukiwań, nie doszedł prawdy, czy przybyła na miejsce; gdyż, jak się zdaje, podróżowała pod przybranem nazwiskiem. Biedny Jerzy ze zmartwienia o mało nie popadł w recydywę. Choć to brzmi okrutnie, ale sądzę, że w tych nieprzychylnych warunkach lepiej się stało dla mojego brata, że ta biedaczka przepadła bez wieści; choć bowiem ojciec nasz może zczasem przebaczyć Jerzemu, ale nigdy nie zgodziłby się żony jego przyznać za synową.
— Czyż była tak okropną kobietą?
— Nie mogę o tem sądzić, moja droga. Trudno było o to pytać Jerzego, przedmiot ten był nadto drażliwy. Percy otwarciej rozmawiał o tem z Jerzym. Wiem, że żona jego była Francuzką i że uchodziła za bardzo piękną. Brat nasz, liczący podówczas zaledwie dwudziesty czwarty rok, łatwo mógł popaść w sidła zręcznej intrygantki. Francuzi to djabelnie przebiegły naród — dodał pan Clive, który widocznie dzielił głęboko zakorzenione uprzedzenia swoich ziomków. Nie chodzi mi tyle o bratową, ale mi szkoda dziecka.
— Czy to był chłopczyk, czy dziewczynka?
— Nie przypominam sobie; w każdym razie dziecko to byłoby mu wielką osłodą w życiu i pociechą na jego dobrowolnem wygnaniu. Wyrobił sobie samodzielnie bardzo piękne stanowisko w Chinach i musiał do tej pory zebrać już duży majątek. Chiny przedstawiają obszerne pole działania dla umysłu przedsiębiorczego.
— Dziękuję ci, ojcze, za okazane mi zaufanie — rzekła Wirginja, podnosząc się z miejsca. — Cała ta smutna historja bardzo mnie rozrzewniła. Czy wychodzisz do miasta? Ja czuję się tak zmęczoną po spacerze, że dziś udam się wcześniej na spoczynek.
Nazajutrz Wirginja powiedziała Marjorie o projekcie, jaki miała względem niej. Dziewczynka była uradowana. Żądza wiedzy budziła się w niej coraz silniej, a perspektywa zostawania pod opieką łagodnej i dobrej pani Moulton wydała się jej nader ponętną. Przemogła już była poczęści wrodzoną nieśmiałość swoją i myśl zostania się wśród obcych nie trwożyła jej tak, jak dawniej. Wirginja postanowiła umieścić ją na pensji jako miejscową uczennicę, a zabierać ją do siebie na święta i wakacje. Zajęła się też gorliwie przygotowaniem wyprawki dla swej małej protegowanej.
W pierwszym tygodniu po Nowym Roku Marjorie została odwieziona do pani Moulton.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.