— A ty skąd wiesz o tem? — Prosiłem wczoraj ciotki Dobby o to, czybyś i ty nie mogła pójść ze mną... i pozwoliła pod warunkiem, że będę grzeczny... a ja — dodał przymilającym tonem — chciałem złapać także i dla ciebie żabkę, siostrzyczko... zieloną żabkę z takiemi dużemi oczami...
— Czy doprawdy? — odparła udobruchana dziewczynka, zapominając o swoich skrupułach i podchodząc ku niemu. — No! może wreszcie wyjaśni się... a nie dziś, to jutro... Będę prosić Pana Boga o pogodę i ty proś także... ale z całych sił... Jesteś dobrym braciszkiem, Puku, żeś o mnie myślał.
I Pozy z właściwą sobie powagą, po macierzyńsku poklepała go po główce.
Na widok ołowianych chmur, które nadciągały od zachodu i zasłaniały cały widnokrąg nieba, Puk, odchodząc od okna, rzekł:
— No, na dziś już niema o czem myśleć. Wiesz co, chodźmy do kuchni, zobaczymy, co Chloe (Kloe) robi.
Mała parka, trzymając się za rączki, zbiegła ze schodów, szczebiocząc wesoło. Mijając drzwi pokoju, w którym siedziała babcia Frost z ciotką Debby, Puk znacząco położył paluszek na buzi, przykazując milczenie swej sześcioletniej siostrzyczce.
Dwaj mali figlarze szczęśliwie i niepostrzeżenie dostali się do kuchni, gdzie zastali Chloe robiącą bułeczki. Stara kucharka dała im zaraz kawał ciasta do rozwałkowania i opasała ich do tej roboty grubemi fartuchami. Pozy skrzętnie zabrała się do pracy, zakasawszy rękawki nad bieluchnemi, jak śnieg i pulchnemi rączkami. Puk zaś, gardząc kobiecem zajęciem, ograniczył się na wpakowaniu cichaczem kilku czarnych szpilek w bułeczki, aby wyglądały jak rodzynki. Potem zakręcił się po kuchni, obmyślając jakąś nową psotę. Błyszczący kurek od wodociągu nasunął mu świetną myśl puszczenia prądu wody na ziemię. Oszczędziłoby to dobrej Chloe trudu szorowania podłogi, a przytem woda wypędziłaby niezawodnie z dziury tego szczura, którego nikt upolować nie mógł; Puk aż klasnął w rączki z radości.
— Czego się śmiejesz? — spytała Pozy, słysząc go chichoczącego pocichu.
— Z czegoś bardzo śmiesznego — odparł chłopczyk tajemniczo. — Nie mów tylko nic, Pozy... Chcę urządzić polowanie na szczura.
— Jakże się zabierzesz do tego? — dodała zaciekawiona.
— Zobaczysz!
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.