— Co mówisz, maleńka?
— To, babciu, że Puk zapomniał, wchodząc do wody, że miał na sobie ażurowe pończoszki, i że nigdy już, nigdy nie pójdziemy do sadzawki.
— Jabym nigdy nie miał pójść do żabiej sadzawki! — zaprotestował chłopczyk... — O! przepraszam bardzo! Wolę już w skórę dostać!... Jestem gotów, ciociu Debby... tym razem nie będę bardzo krzyczeć.
Słysząc to heroiczne zapewnienie, babcia uśmiechnęła się.
— Chodź tu bliżej, dziecko — rzekła. — Jeżeli wstawię się za tobą do cioci Debby, czy przyrzeczesz mi, że będziesz grzeczny? Widzisz, maleńki, dzieci muszą być grzeczne i posłuszne, a Pozy i ty jesteście bardzo swawolni.
— To tak trudno być zawsze grzecznym i posłusznym! — westchnął żałośnie Puk — a coś przecie trzeba robić i bawić się na dworze, bo tu nas w domu nikt nie potrzebuje. Sylwja pierze, a Chloe zwarjowała, bo wypuściłem wodę z kranu, aby wystraszyć szczura z nory; Kato wyjechał wozem w pole, Dżim kopie w ogrodzie, a Dora nie wpuszcza nas do swego pokoju...
I chłopczyna, kończąc wyliczanie swoich nieszczęść, westchnął powtórnie.
— Tym razem ograniczę się na położeniu was do łóżka — rzekła ciotka Debora, zamieniwszy spojrzenie z babcią — ale pozostaniecie w niem aż do herbaty i nie dostaniecie leguminy na obiad, cytrynowej leguminy... — dodała, widząc przedłużone twarzyczki dwojga małych winowajców. — A jeżeli jeszcze raz zrobisz coś podobnego, Puku, to dostaniesz tą nową rózgą, którą kazałam Katonowi wczoraj zrobić.
To mówiąc, ciotka Debby energicznie poprowadziła dzieci i szybkim krokiem wyszła z niemi z pokoju.
— Ta ciotka Debby taka prędka i porywcza! Tak mnie to męczy, gdy słyszę jej głos — rzekła Dora Lyndon, wychodząc z za firanki, poza którą kryła się cały czas, aby jej przypadkiem nie kazano rozbierać dzieci.
Była to ładna, osiemnastoletnia panienka, biała i różowa na twarzy, powolna w ruchach i obojętna na wszystko, co nie było przyjemnością lub zabawą. Temperament jej limfatyczny doprowadzał do rozpaczy czynną i energiczną miss Deborę, tak że ją nieraz strofowała za niedbalstwo i próżność.
— Ty zaś, Doro, nie lubisz męczyć się niepotrzebnie — z odcieniem wymówki odparła babka Frost.
Dora zlekka wzruszyła ramionami i, oparłszy nogi o taburet, zabrała się do czytania dalej jakiegoś romansu.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.