Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie sądziłam, że cię to obrazi, babciu — rzekła wnuczka, usuwając się we framugę okna i wycofując się z rozmowy.
— Cóż więc obmyśliłaś dla dzieci? — spytała po chwili pani Frost, zwracając się do miss Debory.
— To, że trzeba koniecznie wziąć kogoś do nich. Tu w okolicy niema odpowiedniej osoby, ale możeby w liczbie uczennic Ludwiki Moulton znalazła się jaka przyzwoita, pobożna i niezbyt wymagająca panienka, któraby się zgodziła do nas przyjechać w charakterze nauczycielki.
Babcia namyślała się.
— Może masz słuszność — rzekła — ale wiesz, że fundusze nasze są ograniczone.
— Wiem — szybko wtrąciła ciotka Debby, nie odejmując oczu od szycia — ale mam pewną sumkę odłożoną na bok, którą mogę oddać na ten użytek. Nie mogę pozwolić, aby dzieci Rubena rosły dziko, jak płonki.
I łza zabłysła w jej oku, ale ją szybko otarła.
— Jest to bardzo szlachetny zamiar i Bóg ci za to wynagrodzi — z wdzięcznością odparła stara kobieta. — Zgadzam się w zupełności z twojem życzeniem... Napisz więc do Ludwiki Moulton, pozdrów ją ode mnie i zapytaj, czy nie miała jakich wiadomości od Salomona.
Ciotka Debora złożyła szycie, wyjęła z szufladki starą skórzaną tekę i naprędce zredagowała list do pani Moulton, pomimo opozycji Dory, która wcale nie aprobowała planu sprowadzenia nauczycielki, pocieszając się tem tylko, że żadna rozsądna osoba nie zechce skazać się dobrowolnie na takie wygnanie. Gdyby się zaś znalazła taka istota ograniczona, to przynajmniej ta będzie z niej korzyść, że przywiezie z miasta świeże mody i doda jej konceptu, jak przerobić starą czarną, jedwabną suknię na coś modnego.
Gdy miss Debora poszła przed herbatą uwolnić małych przestępców z więzienia, zastała Pozy klęczącą przed Pukiem na ziemi z nożyczkami w rękach, przebraną w swoją najlepszą suknię, na której Puk zrobił już dawniej przypadkowo dużą plamę atramentem.
— Co to ma znaczyć? — zapytała ciotka — czy chcesz go skaleczyć?
— Nie, proszę cioci. Biedny Puk, wspinając się na krzesło, złamał je i wbił sobie drzazgę w bosą nóżkę — rzekła Pozy ze łzami w niebieskich oczętach; klęcząc, trzymała go za tę nóżkę i operowała ranę zapomocą ostrych nożyczek cioci.