— A, przypominam sobie teraz. Mówisz o tem przedstawieniu na rzecz chorych biedaków. Posłałam po ciebie, moja droga, bo chciałam pomówić z tobą w pewnym interesie, sądząc, że może znajdziesz sposobność porozumienia się w tym względzie z panem Clive, albo z Wirginją.
— Dobrze, droga pani — odparła Marjorie, nieco zdziwiona tym wstępem.
— Otrzymałam tylko co list od mojej krewnej, zamieszkałej przy tej drogiej staruszce, mistress Frost, o której opowiadałam ci nieraz. Ona to wychowała mnie od dziecka, to też nie mam droższej nad nią istoty na całym świecie. Otóż siostrzenica jej, Debora, pisze mi, że poszukuje nauczycielki do dwojga wnucząt pani Frost. Z wielu względów sądzę, że miejsce to byłoby bardzo odpowiednie dla ciebie, moja droga.
— Jakże się cieszę! — zawołała Marjorie.
— Dzieci są jeszcze małe i, jak mi pisze Debora, bardzo swawolne, ale milutkie i pojętne. Pragnęłabym jeszcze czas jakiś zatrzymać cię przy sobie, drogie dziecko, ale druga równie dobra sposobność nieprędko może się trafić. Sama mówiłaś mi, że chciałabyś zawód swój nauczycielski rozpocząć od edukacji małych dzieci. Rodzina ta jest zewszechmiar zacną i pobożną; wiem, że otoczy cię opieką i przywiązaniem, a pensja, jaką Debora ofiarowuje, jest dosyć znaczną. Jedno jest tylko, nad czem trzeba się dobrze zastanowić... czy nie obawiałabyś się jechać na południe w tym wojennym czasie? Debby pisze mi wprawdzie, że dotąd nie byli niepokojeni przez wojska, bo miejscowość, zamieszkiwana przez nich, leży zdala od publicznego traktu!
— O! ja się nie boję niczego — upewniała Marjorie, ale muszę wpierw otrzymać zezwolenie moich opiekunów. Pragnę bardzo iść już o własnych siłach.
Łzy zabłysły w jej pięknych, zamyślonych oczach. Pani Moulton pogłaskała ją po twarzy.
— Wiem, dziecko drogie, że nigdy nie zawiedziesz oczekiwań naszych, ani nadziei, jakie pokładamy w tobie, i cieszę się, że ci się uśmiecha myśl pobytu w domu zacnych moich przyjaciół. Musiałam nadmienić ci o tem niezwłocznie, bo Debora pisze mi, że trafia się dobra sposobność odbycia podróży razem z jakimś sąsiadem, który się wkrótce wybiera do Filadelfji. A teraz idź do swoich przyjaciół, moje dziecię. Pozdrów Wirginję i proś, aby do mnie wstąpiła jutro dla pomówienia o tym interesie. Baw się dobrze i przyjdź potem zdać mi sprawę z wieczoru.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.