Marjorie, najstarszej córce syna mego, Jerzego Clive i małżonki jego, Magdaleny Hervé; a to dla wynagrodzenia wielkiej niesprawiedliwości, jaką dnia 3 grudnia 18. . r. wyrządziłem tejże Magdalenie Hervé-Clive. Że zaś zabiegi moje dla odszukania jej ukazały się bezskutecznemi, ostatnią wolą moją rozkazuję synom moim i spadkobiercom, aby wszelkich starań dołożyli dla odnalezienia jej żywej lub umarłej. Legat ten ustanawiam jako dowód, iż przebaczam z serca synowi memu Jerzemu Clive, który wydziedziczony został przeze mnie na mocy mego poprzedniego testamentu“.
— Co to jest? — zawołał Percy Clive, zrywając się na odgłos ciała ciężko upadającego. — Jak mi Bóg miły! zemdlał!...
Szarpnął gwałtownie za dzwonek, aby zwołać służbę i drżącemi rękami począł rozpinać mundur zemdlonego.
— Biegnij co tchu po wodę — krzyknął do starego kamerdynera, który nadbiegł przestraszony. — Generał zasłabł... prędko, Robercie... wody!
Ale radość nie zabija... W chwilę potem generał otworzył oczy i rzekł silnie wzruszony:
— O, czemuż nie wiedziałem o tem pierwej!... Biedna moja, ukochana Madzia!
Męską twarz swoją ukrył w dłoniach i głośno zapłakał na wspomnienie ukochanej kobiety, której obraz, promieniejący młodością i wdziękiem, jak sen przeszłości przemknął przed jego oczyma.
Stary Robert nieznacznie dotknął ramienia pana Percy Clive.
— Czy wielmożny pan znalazł papier, którego szukał? — spytał pocichu — bo może i ja mógłbym coś powiedzieć o tej pani.
Usłyszawszy te słowa, generał zwrócił się ku niemu gorączkowo.
— Mów prędko, co wiesz.
Robert od lat trzydziestu pozostawał w służbie patrjarchy rodziny; być więc mogło, iż potrafi jakie światło rzucić na tajemniczy ustęp testamentu.
— Zapytywałem tylko, czy pan Percy znalazł dokument — mówił stary sługa — bo pan Selden odjeżdżając, pytał mnie, gdzie nieboszczyk pan trzymał papiery; odpowiedziałem mu, że w biurku, bo w wigilję śmierci jeszcze widziałem, jak porządkował coś w szufladach. Ale będzie temu ze sześć miesięcy, jak Dżems, pani Mackenzie i ja podpisaliśmy się na jakimś akcie, uzupełniającym ostatnie rozporządzenie pana.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.