wodu?... Musiało to mieć miejsce wtedy, gdy leżałem chory w twoim domu, Percy. Gdybym mógł schwytać gdzie tego łotra Bodmana, trafiłbym może na klucz całej tej zagadki. On jeden mógł, on musiał coś wiedzieć! Szkoda, żeś go odprawił zaraz po moim powrocie, bo przyszedłszy do zdrowia, byłbym wydobył z niego tę całą tajemnicę. Jeżeli żyje jeszcze — mówił generał, blady na samo przypuszczenie śmierci człowieka, który, jak mniemał, los jego dzierżył w swoich niecnych rękach — jeżeli żyje, odszukam go choćby na dnie piekła.
— Nie rób sobie tylko zbytnich nadziei...
— Staram się zachować zimną krew, ale Percy, czy ty pojmujesz tęsknotę, trawiącą mnie przez tyle lat za żoną i dzieckiem? Nie dziw się więc, że nawet cień nadziei przyciśnięcia kiedyś do serca mojej biednej, maleńkiej Marjorie wprawia mnie w szał radości.
— Szczęść ci, Boże, mój biedny, kochany Jerzy — z uczuciem przerwał mu Percy. — Jeżeli mogę być ci w czem przydatnym, rozporządzaj osobą moją i majątkiem...
— Liczę na ciebie, drogi bracie — z równą serdecznością odparł generał — i być może, iż niezwłocznie odwołam się do ciebie. Urlop mój kończy się w sobotę, a w obecnym stanie rzeczy nie mogę prosić o przedłużenie go. Muszę wracać do mojej dywizji, ale mam jeszcze dwa dni przed sobą, tych zaś użyję na przeszukanie okolicy według wskazówek Roberta... Zacznę od Wyn, jako od najbliższej miejscowości.
— Sam nic nie zrobisz. Na twojem miejscu udałbym się do Sejbruk, które jako większe miasteczko posiada policję.
— Do Sejbruk zatem! — gorączkowo zawołał generał. — Każ, proszę, zaraz zaprzęgać konie, a ja biegnę spakować podróżną walizkę. Możemy, jadąc dobrze, stanąć tam na siódmą wieczór.
Wybiegł z pokoju z młodzieńczą żywością, a Percy popatrzył za nim, smutnie potrząsając głową. Potem zabrał się nanowo do przeglądania papierów. Kodycyl, spisany własną i śmiałą jeszcze ręką ojca, choć starzec liczył przeszło lat ośmdziesiąt, leżał rozłożony przed nim na biurku. Odczytał go powtórnie i począł się dziwić w duchu, że nieboszczyk tak bezwzględnie i bez żadnego zastrzeżenia zapisywał znaczne swoje mienie dziecku, o którego istnieniu nie posiadał żadnej pewności... Czyżby miał jakie sekretne wiadomości w tym względzie?...
Uderzony tą myślą, pan Percy zaczął pilnie szperać we wszystkich skrytkach biurka, w nadziei, że trafi na ślad jakiegoś odkrycia. Przerzucił daremnie kilka szufladek, wypełnionych po
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.