landką, obruszyła się bardzo... Barnej sam mi mówił, że nie była ona wcale spokrewniona ani z nim, ani z Mac-Keonami... Zresztą szal, który miała na sobie, nie mógł należeć do prostych, wiejskich ludzi...
— Nie wytrzymam, Percy! — zawołał generał, niezdolny dłużej pohamować swego wzrastającego wzruszenia. — Powiem pani całą prawdę: szukam zaginionej córki mojej, a było jej na imię Marjorie!
— Niechaj Bogu Wszechmocnemu dzięki będą za to, jeżeli to jest ona! — zawołała dobra kobieta, z oczami pełnemi łez.
— Jakiego rodzaju był ten szal, o którym pani wspominałaś? — spytał pan Clive.
— Biały w pośrodku, z wzorzystym zielonym szlakiem, mocno uszkodzony.
— Zdaje się, że nareszcie trafiliśmy na ślad prawdziwy! — z zadowoleniem rzekł pan Clive. — Znam sędziego Graya z jak najlepszej strony. Możemy wprost z Sejbruk udać się do niego. A teraz, kochana mistress Merill, daj nam co przekąsić, proszę; jestem bardzo głodny. Mój bat żyje nadzieją, ale mnie to nie wystarcza.
Pani Merill uśmiechnęła się i, skłoniwszy się panom, pośpieszyła do kuchni przyrządzać wieczerzę. Bijąc jaja na omlet i smażąc kartofle, nie przestawała rozmawiać z mężem o szczególnych kolejach, przez jakie przechodzić musiała dziewczynka, rzucona na pastwę losu.
Generał pod wpływem radosnego wzruszenia nie mógł usiedzieć na miejscu. Zaniechawszy pierwotnego zamiaru odwołania się do miejscowej policji, postanowił zaraz nazajutrz, korzystając z pozostającego mu urlopu, udać się do sędziego Graya. Cały wieczór spędził na rozmowie z panią Merill, rozpytując o najdrobniejsze szczegóły, dotyczące Marjorie: o kolor jej włosów i oczu, o sposób zachowania się...
Dobra kobieta nie szczędziła pochwał dla dziecka, czem zjednała sobie serce stęsknionego ojca. O Barneju niewiele umiała powiedzieć; wyniósł się z Wyn i nigdy się tu nie pokazywał, ale mówiono, iż mu się dobrze powodzi w mieście, dzięki protekcji sędziego Graya.
Nazajutrz, skoro świt, generał puścił się w drogę. Pan Percy Clive udał się w pilnym interesie prosto do Nowego Yorku, gdzie brat miał się z nim zjechać, udając się do obozu.
Podróż wydała się generałowi nieskończenie długą. Gdy nareszcie stanął na miejscu, nie dawszy sobie ani chwili wypo-
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.