— I szpecono je od dzieciństwa brzydkiemi imionami, jak: Myrjam, Rebeka, Jezabela, Debora — wtrąciła Dora Lyndon, złośliwie spoglądając na ciotkę.
— Były to w każdym razie racjonalne nazwy, które oznaczały cośkolwiek — z naciskiem odparła miss Debora.
— W naszym domu mamy także różne dziwne przezwiska — ciągnęła dalej babcia. — Pozy, naprzykład, po swojej matce otrzymała na chrzcie imię Heleny, ale że ojciec jej z żalu po nieboszczce nie mógł słuchać tego imienia, przezwano zczasem maleńką pieszczotliwie Pozy. Dorze zaś przyszła fantazja nazwać naszego małego swawolnika Pukiem. Choć żal mi było zarzucić starodawną nazwę Jonatana... ale czasem trzeba ustępować innym.
— To bardzo nieprzyjemnie ustępować innym, babciu — wtrącił z głębokiem westchnieniem Puk, wciskając się między ciotkę Debby i Marjorie. — A Jonatan wcale nieładne imię.. Czemu naprzykład nie nazwano mnie Eljaszem Tysbitą?
Głośny śmiech ogólny zawtórował tym słowom, a babcia uśmiała się najserdeczniej, gdy jej opowiedziano historję chrztu lalki.
W miarę przyzwyczajenia, Marjorie bardzo polubiła nowy tryb swego życia. W krótkim czasie pozyskała przywiązanie całej rodziny; nawet służba pokochała szczerze „panienkę z północy”, jak ją nazywano.
Z chwilą rozpoczęcia wojny między północą a południem Stanów Zjednoczonych uciekło wielu murzynów, pracujących na plantacjach pani Frost, ale zacna staruszka, mimo nalegań sąsiadów, nie chciała przedsiębrać żadnych kroków legalnych celem odzyskania ich. Wkońcu ogłoszono w kraju bill o emancypacji, znoszący niewolnictwo, czem babcia szczerze się w duchu ucieszyła, przyznając się w sekrecie ciotce Deborze, iż bardzo ciężyło jej na sercu to sprzeniewierzanie się chrześcijańskim zasadom równości wobec Boga... Mniejsza o to, że Pozy i Puk zubożeją trochę, majątek ich zato będzie czyściejszym, bo nie zacięży na nim żadna łza, ani krzywda ludzka, a przekleństwo Boże przestanie również ciężyć nad krajem.
Zasady pani Frost odnośnie do niewolnictwa znane były w sąsiedztwie, gdzie staruszka powszechnie była szanowana. Musiała jednak kryć się z niemi przez miłość dla dzieci, bo w owych czasach nikt nie mógł przewidzieć, skąd cios spadnie... Babcia za życia swojego pamiętała już trzy wojny, których straszne i krwawe szczegóły opowiadała z taką dokładnością
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.