— Tylko o dwadzieścia mil po trakcie pocztowym. Ale teraz niema nawet co i myśleć o tem — rezolutnie zaoponowała miss Debora. — Nie zawracaj sobie pan głowy żadnem niebezpieczeństwem. Już ja tu dam baczenie na wszystko, a w razie naglącej potrzeby, wyślę pana do krewnego naszego, kwakra, który mieszka około Deepwater Run. A teraz dobranoc, mój kawalerze! Katon będzie spać tu na sofce, aby być na każde twoje zawołanie, a mój pokój jest tuż obok za temi drzwiami. Bądź ostrożnym z Dorą, ale Daisy możesz zaufać jak sobie samemu.
— Czy to także siostrzenica pani? — spytał, zatrzymując ją, kapitan.
— Nie; jest ona nauczycielką naszych dzieci i nie żadną krewną — odparła; ciotka, zamykając drzwi.
Dora rozczesywała włosy przed lustrem, gdy ciotka weszła do pokoju.
— Co to Sylwja opowiada o jakimś młodym obcym człowieku, który przybył tu dziś zrana? — spytała, zanim ciotka zdążyła jeszcze otworzyć usta.
— O! powiedziała ci więc już o tem? — rzekła miss Debby, czując, że sprawiłoby to jej wielką ulgę, gdyby mogła wygrzmocić Sylwję za paplarstwo. — Tak, jest to przyjaciel nasz z Nowego Yorku. Miał wypadek w drodze i zranił się w głowę. Będzie musiał poleżeć kilka dni.
— Jakże się nazywa ten przyjaciel? — spytała Dora. — Dziwny też czas obrał sobie na odwiedziny podczas wojny!
— Pan King — odparła ciotka, dziękując Bogu w duchu, że mogła odpowiedzieć coś przynajmniej zbliżonego do prawdy.
— O! to pewnie jeden z tych Kingów, o których babcia zawsze opowiada. A ja już obawiałam się, czy to nie jaki podejrzany człowiek. Harry Peyton tylko co mi powiedział, że otrzymał właśnie zawiadomienie o ucieczce bardzo niebezpiecznego szpiega i że oddział kawalerzystów wysłany został za nim na przeszukanie całej naszej okolicy.
— Niechże sobie go szukają, gdzie chcą, byle nie u nas — rzekła ciotka, czując się rozgrzeszoną za wszystkie mimowolne kłamstwa, jakie mogła popełnić. — No! Doro! nie leń się wstać wcześniej jutro rano, bo mam dużo gospodarskich zajęć, a ty mnie zawsze opóźniasz we wszystkiem, przychodząc ostatnia na śniadanie.
Dora rozśmiała się, a ciotka poszła do Marjorie podzielić się z nią niepokojem, jakim przejęła ją wiadomość, której udzieliła jej Dora. Ucieszyło ją, że dzieci przyrzekły dochować tajem-
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.