się jeszcze tutaj... Zmuszony więc jestem przeszukać wszystkie zabudowania. Nie przypuszczam, aby się znajdował w samym dworze, ale tych gałganów murzynów nigdy nie można być pewnym... Ot ten stary drab, naprzykład, wygląda, jakby mi niejedno mógł powiedzieć... — dodał, zwracając się nagle do Katona i patrząc mu bystro w oczy.
— Ja! panie wielmożny! ja tyle wiem, co nowonarodzone dziecko!... — bronił się Kato, udając niewinnego.
— No! no! nie łżyj, stary!... ale — dodał, rozglądając się dokoła — gdzież jest reszta rodziny? Miss Debora i ta blada, ładna panienka z północy?
— Pojechały w odwiedziny do krewnego — zimno odparła Dora.
Kapitan był widocznie pod dobrą datą, a poufałe, grubjańskie zachowanie jego obudzało w niej wstręt mimowolny.
— Czy to tylko prawda? — spytał, śmiejąc się z niedowierzaniem. — No, przekonamy się. I cóż, pani... — dodał, zwracając się do pani Frost — czy moi ludzie mogą iść na górę? Przyrzekłem Peytonowi, że wszystko odbędzie się spokojnie.
— Wielce ci jestem za to obowiązana — ironicznie odparła matrona, spokojnie zabierając się do robienia pończochy. — Katonie, idź oprowadź tych ludzi po domu i przekonaj ich, że nie udzielamy schronienia zdrajcom. Usiądź pan i spocznij — dodała poważnie, spoglądając na rozognione trunkiem oblicze oficera.
— Dziękuję pani; pójdę pilnować moich ludzi.
Dora i babka, pozostawszy same, zamieniły znaczące spojrzenia.
— Gdzie jest Puk? — spytała pani Frost po chwili, przewlekając druty z niewzruszonym spokojem, który do rozpaczy doprowadzał Dorę.
— Czy ja wiem? — odparła. — Pewnie... ale przerwała w pół słowa, widząc wciskający się do pokoju szary mundur, którego właściciel głupowato rozejrzał się dokoła, potem zaś podążył na górę za drugimi.
Ale wróćmy do Puka. Korzystając z zamieszania, wymknął się z pokoju i wraz z Blotem pobiegł za kapitanem Rexem i Katonem. Manewrował zaś tak zręcznie, że nikt go nie dostrzegł. Ale zaledwie Katon odszedł ku domowi, Reginald w głębi stogu doznał elektrycznego wstrząśnienia, usłyszawszy tuż obok triumfujący głosik, który wołał do niego:
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.