— W rękach filistynów! — zawołała. — Panie, miej pieczę nad nim!
Marjorie, która stała nieruchoma, z twarzą śmiertelnie bladą, odezwała się nareszcie:
— Ciotko Debby, musimy go ratować! Czy nie widzisz, że go wzięto za Rogersa? Przecież to ten był tym szpiegiem, którego szukano. Ten człowiek... Hayes... okrutny jest jak tygrys... on go skaże na śmierć, nie troszcząc się o sprawdzenie jego osobistości...
I biedne dziewczę załamało ręce z rozpaczy nad swoją bezsilnością.
— Powiem ci, co robić, ciotko... — dodała po chwili z wzrastającą energją — każę osiodłać Brown Bess i Katon zawiezie mnie do obozu konfederatów. Powiem im, że ja to ułatwiłam ucieczkę szpiegowi i że kapitan King nic z tem nie miał wspólnego. Nie zabiją mnie przecież, a zresztą ja się niczego nie lękam.
Wszyscy obecni ze zdumieniem spoglądali na nią.
— Czy to dziecko postradało zmysły? — zawołała ciotka Debby.
— Jest to szlachetna myśl, którą Bóg cię natchnął, dziewczyno! — odezwał się grubym głosem kuzyn Hicks, opuszczając ciężką dłoń swoją na ramię Marjorie. — Ja sam będę ci towarzyszył.
— Ty?! — wykrzyknęła ciotka Debby, nie posiadając się ze zdumienia.
— O! dziękuję, stokroć dziękuję panu! — zawołała Marjorie, ściskając silnie ogorzałą dłoń przyjaciela. — Wszystko teraz pójdzie dobrze, musi pójść!... Miss Debby, czy mogę kazać osiodłać Brown Bess?
— Rób, co chcesz, dziecko, tylko daj mi ochłonąć z tego wszystkiego.
— A kto mógłby nas objaśnić, w którą stronę należy nam się udać? — spytała Marjorie.
— Ja — wdał się Samuel Hicks. — Główny korpus armji, z Jubalem Earlym na czele, znajduje się gdzieś w okolicy Cedar Run; tylko jeżeli twój przyjaciel został schwytany przez gerylasów, to prawie niepodobna będzie go odszukać.
— Oficer powiedział nam, że udaje się z więźniem do obozu Earlego — odparła babka. — Czy nie tak, Doro?
— Tak, lecz nie byli to żadni gerylasi, ale kawalerzyści skonfederowanej armji — rzekła Dora z odcieniem dawnego
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.