— Tak, to ten bandaż był przyczyną, że cię nie poznałam — mówiła Marjorie poważnie. — Gdybyś tak był wyglądał wtedy, jak teraz, nie mogłabym się była omylić. Jakimże sposobem poznałeś mnie, Regie?
Rex pokazał jej fotografję, którą nosił przy sobie.
— Nie zmieniłaś się od tego czasu.
Uradowana, podziękowała mu wzrokiem.
— Skądże jednak przyszło ci na myśl, że to ja być mogę?
— Zaraz od pierwszego spojrzenia czułem, że przypominasz bardzo dawną Marjorie. Potem zaszła drobna okoliczność, która potwierdziła moje domysły. Było to wtedy, gdy Pozy powiedziała mi, że miałaś lalkę, Dolcię.
— Tak, i tę lalkę ty mi dałeś, Regie, przypominam sobie; było to w wigilję Bożego Narodzenia, mieliśmy choinkę i była jakaś dziewczynka, która nazywała się... Lili... — zawołała Marjorie, jakby oszołomiona budzącemi się nagle wspomnieniami dzieciństwa. — A kto ma teraz Dolcię?
— Meta. Pani Wilder darowała jej lalkę na pamiątkę po tobie. Co tobie jest, Marjorie? — zawołał Rex, widząc, że zbladła i pochyliła się na kanapie.
— Nic — odparła po chwili — tylko... tylko wszystko to po tylu latach żywo staje mi teraz w pamięci... Był gdzieś jakiś czarny pokój... — mówiła zwolna, jak ociemniała, torująca sobie drogę wśród ciemności zamroczonej pamięci — i Horcio zamknął mnie razem z ogromnym psem, Hyderem... wdrapałam się wtedy na okno... i... i gdy pies przyskoczył do mnie, wypadłam na ulicę — dokończyła, drżąc na wspomnienie tej okropnej chwili.
— Wiedziałem zawsze, że ten łotr był w gruncie przyczyną wszystkiego złego!... — zawołał Rex oburzony. — Ojcze! posłuchaj, co Margie mówi... — Ale biedne dziewczę, wysilone, położyło znużoną głowę na ramieniu sędziego, prosząc, by ją o nic więcej nie pytano, bo czuje wielki zamęt w myślach.
— Spocznij, moje dziecię — rzekł czule sędzia — nie będziemy teraz dręczyć cię pytaniami, tylko na pociechę powiem ci, że Rex ma dla ciebie dobrą wiadomość. Obiecałem mu, że nie wyprzedzę go w udzieleniu ci jej.
— Czy pamiętasz, Margie, — powiedział czule Rex, biorąc ją za rękę, — co ci przyrzekłem kiedyś?... że gdy dorosnę, to odszukam twego ojca? Otóż... dotrzymałem słowa!
— Znalazłeś... mego... ojca?!...
Trzy słowa tylko!... lecz jaki świat radości w nich się mieścił!...
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.