Najciężej przyszło Marjorie oswoić się z myślą, że z ubogiej nauczycielki stała się naraz bogatą dziedziczką. Upodobania jej były tak skromne, wymagania tak umiarkowane, że nie żądała nic prawie dla siebie — co doprowadzało jej ojca do desperacji.
Pewnego dnia generał wręczył jej znaczną sumę pieniędzy, która aż ją przestraszyła swoim ogromem, tem bardziej, iż ojciec oświadczył jej, iż co miesiąc wypłacana jej będzie ta sama kwota, przeznaczona na drobne jej potrzeby.
— Nie zapominaj, moje dziecko — mówił, śmiejąc się z wystraszonego wyrazu jej twarzy — że są pewne wymagania towarzyskie, którym, pomimo swej skromności, poddać się musisz... Wszakże jesteś jedyną pełnomocną i prawowitą dziedziczką Craignest, a ja tylko najpokorniejszym twoim sługą.
— O papo! jak możesz tak żartować!? — zawołała Marjorie — przecież niepodobna, aby dziadek mnie, a nie tobie zapisał był cały swój majątek?!
— A jednak tak jest, córeczko.
— Och! czyż to być może! — westchnęła — cóż ja zrobię z tem całem bogactwem? — Ale wiem co... papo... — dodała z rozjaśnioną twarzą — ten majątek powinien był do ciebie, a nie do mnie należeć... Poproszę pana sędziego Graya, aby sporządził taki dokument, którymbym mogła przekazać ci tę własność... Ty się śmiejesz, ojczulku... a to nieładnie!... Ja nie mam prawa ani ochoty być bogatą, gdy ty jesteś...
— Biednym — dokończył generał. — Musisz jednak znieść to okropne nieszczęście... Ale uspokój się, maleńka. Może dlatego właśnie, że tak długo nie miałem dla kogo pracować i oszczędzać, bogactwa i dostatki garnęły się do mnie same. Nie potrzebuję zabierać twojej fortuny, ale nigdy nie zapomnę, żeś mi ją ofiarowała...
Marjorie musiała więc ograniczyć się na dobrych chęciach i pocieszała się, rozdając ze swego woreczka hojne wsparcia biednym w okolicy, ustanowiwszy Roberta i panią Mackenzie jałmużnikami swymi, z czego oboje starzy wielce byli dumni i ucieszeni.
Nie przeszkodziło to młodej naszej bohaterce zabłysnąć, jako jednej z pierwszorzędnych gwiazd, na firmamencie wielkiego świata w Filadelfji. Jej świeża i pociągająca uroda, prostota jej obejścia, romantyczny urok jej przygód i szeroka sława bogactw jej ojca ściągały jej licznych wielbicieli na balach i zabawach, na które uczęszczała pod opieką Wirginji. Uszczęśliwiony generał dumny był z jej powodzenia.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.