Generał i Marjorie uśmieli się serdecznie z tego dziecięcego utworu i postanowili w nagrodę przesłać dziewczynce przy pierwszej sposobności najpiękniejszą woskową lalkę, jaką znaleźć będzie można w Nowym Yorku.
Następnego tygodnia, w pogodny dzień wiosenny, Marjorie z ojcem dojeżdżała do domu sędziego Graya tą samą drogą, którą odbywała niegdyś pod opieką pana Stevensa... O! jakże dobrze pamiętała teraz każdy szczegół tej podróży!... dużą, czarną lokomotywę, dziewczynkę ze strusiem piórem i rumiane dzieciątko!...
Sędzia spotkał ich na dworcu kolejowym, a gdy podchodzili do karety, człowiek jakiś o poczciwej i ogorzałej twarzy stał przy drzwiczkach i spuścił im stopnie.
— Barneju! drogi mój stary Barneju! — zawołała nagle Marjorie, rzucając mu się na szyję i ściskając go z całej siły.
— To ona! ona sama!... moja perełka! mój klejnocik! — głośno załkał stary. — Margie! kochanie, twoje serduszko nic się nie odmieniło!... I przepraszam uniżenie jaśnie wielmożnego pana generała, że ośmieliłem się nazwać ją po imieniu, ale tak się jakoś wymknęło...
— A dlaczegóżbyś nie miał zawsze tak mnie nazywać, mój drogi, stary przyjacielu? — podchwyciła Marjorie. — Papo! on taki dobry był dla mnie!... on mnie mył i czesał i ubierał, gdy Judyta była zła... Och! jakże się cieszę, że cię widzę, Barneju! Przywitaj się z moim ojcem!
— Nie mogłem go utrzymać w domu — mówił sędzia. — Uparł się jechać naprzeciw ciebie, mówiąc, że jeżeli się stałaś zbyt wielką panią, aby zwrócić na niego uwagę, to ci zejdzie z oczu i nigdy ci się już nie pokaże.
— O! czyż godziło się przypuszczać coś podobnego? — zawołało dziewczę oburzone. — Drogi Barnej! — dodała, powstrzymując łzy, bo powóz zajeżdżał właśnie przed ganek, na którym w paradnym, nowym koronkowym czepku stała ciotka Rachela i czule powitała dawną swą wychowankę.
Marjorie, stając w progu tego domu, do którego przybyła niegdyś sierotą, opuszczoną przez wszystkich, oglądała się za dawnym towarzyszem swoich zabaw, lecz onieśmielona, sama nie wiedziała czem, lękała się o niego zapytać. Sędzia sam ją objaśnił, że Rex przybędzie następnym pociągiem i że wieczorem mieć będą gości.
— Samych krewnych i dawnych przyjaciół tylko. Nie mogłem uniknąć tego, bo czułem, że dom oblężony będzie od rana do nocy. Wolałem więc wszystkich naraz zaprosić, aby ci się
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/213
Ta strona została uwierzytelniona.