wspólnie przypatrzyli. Po obiedzie więc może będziesz łaskawa wystroić się odpowiednio do okoliczności.
— Czy wiesz, kochany sędzio — wtrącił generał — że taki kłopot mam z tą krnąbrną jedynaczką moją!... Nie mogę jej nakłonić, aby nosiła co innego, a nie tę bronzową wełnianą suknię.
— Papo! to brzydko tak skarżyć na swoją córkę! — zaśmiało się dziewczę. — Nie ma pan sędzia wyobrażenia, jaki mój ojczulek jest wymagający i wybredny.
Miss Rachela uprowadziła Marjorie na górę, nie do jej dawnej sypialni, lecz do paradnego frontowego pokoju, w którym Joanna czekała już, uśmiechając się i kłaniając uniżenie.
Marjorie była tak wzruszona i przejęta wszystkiem, że nie wiedziała nawet, jak i w co się ubiera.
Jeżeli biała, przejrzysta suknia z indyjskiego muślinu nie została zapięta krzywo; jeżeli złociste pukle jej włosów tak uroczo okalały owal jej twarzyczki, a drogocenne sznury pereł, zdobiące łabędzią szyję i ramiona, nie zostały zapomniane na dnie podróżnego kufra, było to zasługą li tylko Joanny.
Marjorie czuła jakby zamęt w swojej głowie, w której w tak krótkim czasie tyle chaotycznych mieniało się wrażeń.
Gdy schodziła do bibljoteki, aby toaletę swoją poddać krytyce ojca, ujrzała nagle wspartego o kominek Rexa, naciągającego białe rękawiczki. Uśmiechnęła się do niego z progu dawnym swoim dziecinnym uśmiechem.
— Marjorie!... — zawołał i zamilkł.
Rex długo myślał, jakby jej powiedzieć, w jakich słowach wyrazić to uczucie, które z braterskiego przeszło w odmienne i wzrastało z latami, jak owoc dojrzewający z kwiatu; ale na widok tego białego zjawiska, które zbliżyło się do niego z wyciągniętą dłonią, zapomniał całej ułożonej mowy, postąpił ku niej dwa kroki, wziął ją za ręce i, patrząc serdecznie w siwe gwiazdy jej oczu, zapytał naraz z powagą:
— Jam ci winien życie, Marjorie! czy chcesz być moją żoną?
A ona zażenowana, patrząc mu również w oczy, a następnie pochylając jasną swą główkę — odparła z równem uczuciem i prostotą:
— Tak, Regie!
I cała w rumieńcach znikła z pokoju właśnie w chwili, gdy sędzia wchodził.
— Gdzie jest nasza dzieweczka? — spytał ojciec.
— Uciekła do salonu — odparł syn z uśmiechem dumy i szczęścia, który starczył za wyznanie.
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.