dać dwóch takich ojców?... — odparła że wzruszającą pokorą i wdzięcznością. — Ja wiem, żem nie warta Rexa... on zawsze był najlepszy, najdzielniejszy, najszlachetniejszy...
— Słuchajcie państwo! ktoś wnosi toast ku czyjejś czci... — zawołano, śmiejąc się z drugiego końca stołu, przy którym wszyscy zasiedli do wesołej wieczerzy.
Sędzia, powstawszy, wzniósł puhar do góry:
— Wypijmy za zdrowie dzielnej, młodej dziewczyny, która nie wahała się nocą ujechać konno cztery mile drogi i przybyć do nieprzyjacielskiego obozu, aby ocalić życie młodego oficera, którego aresztowano w miejsce jakiegoś szpiega. Nie wyraziłem jej dotąd całej wdzięczności, jaką przejęte jest serce ojca... Niech żyje Marjorie Clive!
Historja ta trzymana dotąd była w tajemnicy. Całe pokolenie zdumionych krewnych cisnąć się poczęło teraz do onieśmielonej Marjorie, winszując jej i podziwiając jej odwagę.
Zkolei powstał pan Stevens, szepnąwszy coś na ucho dziewczęciu.
— Miss Marjorie nie upoważniła mnie do przemawiania w jej imieniu, ale niech mi wolno będzie dodać i od siebie słów kilka. Znacie państwo wszyscy historję owej grudniowej nocy, w której zacny nasz gospodarz znalazł w drodze i wziął w opiekę biedną opuszczoną sierotę... Z drobnej tej napozór okoliczności wynikły niespodziane a wielkie następstwa... Sam tylko co powiedział wam, że odwadze i poświęceniu dziewczęcia, które uratował od okrutnego losu, zawdzięcza ocalenie jedynego swego syna. Cześć więc szlachetności i cichym zasługom zacnego człowieka, którego Bóg już wynagradza w tem życiu. Niechaj żyje nam długo i pomyślnie ukochany i szanowany przez wszystkich sędzia Gray!
Grzmot oklasków towarzyszył tym słowom, a generał, wzruszony, uścisnął gorąco dłoń przyjaciela.
— Patrz! — rzekł stłumionym głosem, wskazując na Rexa, na którego ramieniu stała wsparta i słodko uśmiechnięta Marjorie — patrz, sędzio! oto rezultat twojej zacności i... najlepsza twoja nagroda!
A sędzia, spojrzawszy wzruszonem okiem na piękną młodzieńczą parę, promieniejącą szczęściem i uczuciem, wspomniał na słowa proroka, który wyrzekł był niegdyś:
„Rzuć chleb swój w wodę, a odnajdziesz go po latach wielu”.