Lepiej ty mnie ziemio wyrodna pochłoń, bo wiedz, żeś potwora pomiotła!...
Lepiej ty mnie wodo jasna zatop, bo wiedz, że upiora krzepisz!
Lepiej ty mnie wichrze polny ponieś w przepaść, bo wiedz, że wyrodka chłodzisz!
Piosnkę nucisz, piosnke, starą piosnkę — dumę: Błąka się wicher po polu — hej! tumany stepowe, wichuro zaciekła!.. w drogę, w przestwór, w dal!....
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Był dżdżysty wieczór jesienny. Niebo nasunęło stalową przyłbicę chmur, tylko od czasu do czasu wyzierając sinem, osowiałem okiem z pod odwiniętych wiatrem powiek. Panował obojętny ton, tak przygnębiająco nijaki i jednostajny jak szara, rozziewana nuda. Drobny deszczyk zacinał bezustannie; po badylach i sztywnych prętach rzęził wiatr, wpadał w pożółkłą już pierzeję topól wzdłuż gościńca, zawodząc boleśnie. Z przeciągłym sykiem wrzynał się w nastroszone ich wirchy i za każdym razem wyczesywał całe garście popstrzonych czerwonemi centkami liści; znów porywał je, skręcał w tuleje, lub opadłe na ziemię pędził długim, szeleszczącym szeregiem po trakcie. Przydrożny wiatrak chwycił go poza topolami na czarne ramiona manekina i poszedł w taniec: zakręcił, zawrócił warczącego młyńca i stanął.... Wiatr ześliznął się lekko po skrzydłach.... wypadł z czarciego młyna, pocwałował szczerzącem drapieżną szczeć rżyskiem i zapadł w jarze:.. przycichło...
Zmokły, przeziębły szedłem dalej. Z lewej krzyż omszały się kłonił; na krzyżu kruk. — Zakrakał, zakrakał i odleciał.... Minąłem krzyż Na