Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.
23

On szeptał jakieś namiętne, palące słowa co krew żądzą burzą, w zmysłach pożogę niecą niesytą, pragnącą... Skłonił się niżej... ku ustom.. poznałem doktora.....
Dziecięcy śmiech zadzwonił z wnętrza i zaraz potem ukazała się w oszklonych drzwiach werandy śliczna, kilkoletnia dziewczynka prowadzona za rękę przez sędziwego sługę Mała podbiegła tuląc się do rodziców, podczas gdy służący przystąpiwszy do pana domu zamienił z nim parę słów. Doktór słuchał niechętnie i z widocznem roztargnieniem, wreszcie jednak ociągając się pożegnał skinieniem ręki żonę i córkę, poczem zniknął wraz z służącym w drzwiach domu.
Pani jakiś czas jeszcze wahała się z przymkniętemi oczyma w wygodnym bujaku jakby przeżywając powtórnie rozkosz niedawnych pieszczot, następnie ująwszy rączkę córeczki poczęła zstępować z tarasu wgłąb ogrodu. Na ostatnim stopniu niby zastanowiła się; trwało to przecież tylko chwilkę i wkrótce posuwały się matka i córka aleą topolową pogodne i piękne ciszą wieczora. Jakaś nadziemska, anielska błogość jaśniała na twarzy kobiety rozkwitłej pełnią młodzieńczej urody, na licu dziecka, co napawało urokiem przyszłego czaru. — Przeszły wzdłuż aleę i wstąpiły na deptak. Co parę kroków przystawała matka pozwolając małej zrywać kwiaty bujnie rozrzucone na przepysznych klombach. Sama uszczknęła białą lilię i wpięła we włosy. Tak doszły do przylądka: matka chciała iść dalej nie zmieniając kierunku, lecz dziewczynka upierała się ciągnąc za rękę ku skalistej wystawie. Ulegając kaprysowi dziecka zbliżyła się ku balaskom...
Czułem, jak krew uderzyła mi legionem wściekłych młotów i kuła w skroniach. Stały tuż przy