Obejrzał się na Wontona i nagle jakoś mu z niedowierza łysło w oczach:
— A to stanie nam czasu i na potem...
I już nie zważając pchnął przed się dźwirze...
Zajrzał w głąb..
Krzyknęli... rozsprzęgli się...
Rozchełstana, sromem, lękiem zejmana Halszka przypadła na ziem za dzieżą, Ostap nie wiada, zestrachany, czy okoniem stanąć gotowy nie ruszył od wyrka; jeno po licu niejasne światła chodziły i pobielał niesporo...
Błażej zrazu nie odrywał oka od cudzołożnicy, jeno zapuścił w nią wejrzenie szklane bolem i krzywdą, zda się — skamieniał. Wtem przeniósł je na Ostapa: coś go poderwało z miejsca, że począł się wokoło oglądać, niby za czemś dybiąc, by cisnąć w wyrodka; lecz rychło poniechał, twarz mu krzepciej zziemiała, łeb powisł ku nalepie. Borykało się w nim pieniło niedobrze, coś strasznego ważył...
Znienagła dźwignął ku synom ważkim miotem oblicze okrutne wolą, wzniósł w górę ręce drgające, zradlone udręką, zwęźlone ręce rataja: władny był jakiś, dostojny z tym włosem szedziwym w posoce zachodu, w sukmanie odświętnej, spłomienion..
...Klątwa wam syny wyrodne! Klątwa wam!
Ty Boże wielki w niebie słysz i słowa pełń!
Ty ziemio święta czuj i mścij!
Pomsta na was ojcowa!..
Niechaj wam łan szalejem zlega, ostem mątwi; niechaj was ugor tarnią posoczy, blekotem truje! Bezdomne włóczęgi, żebraki!..
Radości nie znajcie nijakiej, tą klątwą przeżarci do sedna, do wnątrza duszycy!..
Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.