Ta strona została uwierzytelniona.
oślepłych falang i znów rzegotanie zderzenia... Obłąkały się dzwony...
Zbiegli się ludzie z pochodniami na dziedziniec fary... Kościół stał szeroko rozwarty. W pośrodku, u stóp wielkiego ołtarza leżał w posoce krwi ksiądz Piotr ze zdruzgotaną czaszką, trzymając w objęciach Archanioła Michała, który go okrył złotemi skrzydłami. Szczególnym trafem posąg runąwszy ocalał: spoczął bezpiecznie na ciele księdza rozgniatając mu głowę ciężarem własnej.
A tam na dzwonnicy pieniła się wietrzyca dźwięków, targały opętańcze sznury, tłukły rozhukane serca.
Dzwonnik od fary oszalał...