Strona:PL Grzanowski Rzecz o układzie mowy Demostenesa.pdf/40

Ta strona została przepisana.

i niewątpliwie służyć mógł za powód do uwieńczenia, późniejszy zaś czas był pełen niepomyślności i dlatego sprawiał większe trudności dla obrony, wymagając szczególnej staranności. Chociaż Weil bezsprzecznie za nadto uwydatnia tę różnicę w działalności Demostenesa, to jednakowoż trudno utrzymywać, aby ta okoliczność wpłynąć miała na budowę mowy a szczególnie na przerwę w §. 110. Dlaczego mowca w takim razie nie omawia przed kwestyą prawną przymierza z Tebańczykami, największej swej zasługi? Gdyby nawet póżniejsze wypadki równie pomyślne były jak pierwsze, byłby mowca bez wątpienia taksamo postąpił, jak obecnie to uczynił, gdyż – jak rzekliśmy – niedomaganie w kwestyi prawnej jest przyczyną całego układu. Mowca bowiem o tej kwestyi prawnej postanowił rozprawiać w ten sposób, aby sędziowie przedmiot sporny pojęli i osądzili ze stanowiska jego działalności publicznej. W miarę jak sędziowie uznają jego zasługi, odpada wszelkie podejrzenie oszustwa lub sprzeniewierzenia się, dary dobrowolne stają się prawdopodobniejsze i nie trzeba czekać, aż wykaże to złożenie sprawy z czynności.
Takie przeświadczenie wywołać miała w duszy słuchaczów pierwsza część główna i rzeczywiście z przytoczonych w niej szczegółów można już wnosić jak najkorzystniej o całej działalności publicznej Demostenesa, którego też zdania był sam mowca, co wynika ze słów jego (§. 110.): κάν μηδέν είπω περί τών λοιπών πολιτευμάτων όμοίως παρ ύμών έκάστω τό συνειδός ύπάρχειν μοι – dlatego część ta była konieczną podstawą dla drugiej głównej części i z tego powodu kwestya prawna nie mogła stać na pierwszem miejscu t. j. na początku mowy.
Jeśliby ktoś zarzucił, że taka obrona odpowiadałaby na zgromadzeniu ludu, mającem rozstrzygnąć προβούλευμα, a nie przed sądem, stało się to już z winy Eschinesa, który temu procesowi nadał cechę politycznego procesu, przez co sędziowie więcej miarą polityczną kierować się mieli, aniżeli sędziowskimi przepisami.
Część dowodową kończy mowca właściwie z §. 251., nadającym się najbardziej do tego i wybornie torującym drogę do następnych §§. (§. 252 sqq.), które w tem dopiero miejscu przedstawić i w takiej formie, jak poniżej poznamy, słusznie mógł mowca uważać za rzecz najlepszą.
W szeregu bowiem licznych oskarżeń i zarzutów, jakie Eschines czyni Demostenesowi, jakby nić czerwona przesuwają się dwa zarzuty: jeden, znajdujący w religijnych pojęciach Hellenów punkt oparcia, zarzuca Demostenesowi, że cięży na nim zły los, tak iż jakąkolwiek sprawę