Strona:PL Gustaw Daniłowski - Wrażenia więzienne.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.

słusznie środkiem ulicy, grzęznąc po kostki w śniegu.
„Szlify“ kroczyły trotuarem, cywilna ochrana oddaliła się sankami.
Przez bezludną Przemysłową wydostaliśmy się na Piękną — i zawróciliśmy na Kruczą, gdzie wypadło mi zaledwie o kilka kroków mijać dom, w którym mieszkałem.
Przyznam się, że korciło mię nadzwyczajnie zboczyć cokolwiek i znaleźć się przy biurku, na którem zostawiłem niedokończoną korektę powieści, zdjąć przemoczone kamasze i wleźć w cieple pantofle; byłem zziębnięty, znużony i głodny.
Pociągnąłem wzrokiem po oknach, gdzie zwykle płaszczyły buziaki dwie dziecinne główki... Nie było ich tym razem. Muszą siedzieć przy stole — pomyślałem, zwalniając bezwiednie tempo marszu. Przed bramą stał stróż i śledził ciekawie nasz pochód, gdy mnie dostrzegł, żachnął się w tył, podniósł rękę do czapki i zastygł w niezdecydowanej pozycyi, osłupiały z otwartemi ustami.