Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/10

Ta strona została skorygowana.

Przez trzy pozostałe dni, nieliczne tylko stopy wędrują tędy. Nonplus zastyga w milczeniu. Obok odległym szumem oddychają Be-Te-Ha- i Olkowski.
Po trzech szerokich, kamiennych stopniach na prawo, jedyny człowiek zmierza do biura. W innych dniach przed furtą, na jezdni, w błocie uliczki toną koła czarnego Forda, Nonplus drży szumem pasów i ostremi zgrzytami kół. Przez podwórze na parter, na pierwsze piętro wchodzą ludzie.
Na parterze jest szlifiernia. Okna zasnute grubym pokładem miałkiego pyłu. W kuczki przed gałganami nawiniętemi na ramy siedzą mężczyźni i kobiety. Szorstkie grzebienie migają w szarości miękkich, pyłem, szeleszczących szmat. Ich surowa, zielonkawo żółta powierzchnia poleruje się. Tu pracują sami wykwalifikowani.
W drugim pokoju przy piecach zwyczajni dniówkowi topią, zmiękczają rogowe płyty. Ciepły, duszny swąd zwierzęcego tłuszczu płynie stamtąd.
Żeby się słyszeć nawzajem, trzeba przekrzyczeć szum. Więc poprzez szorstkie, jednostajne tarcie gałganów o róg, wołają do siebie:
— Powiadają, że piąty dzień będziem robić. —
— Kto powiada? —
— Majster gadał. —
— Zaś tam. Trzeci tydzień zaliczki dają same. —
Co chwila urywa się rozmowa. Trzeba liczyć. Pośpiech. Tempo. Wszyscy robią na akord. Na pierwsze piętro wiodą schody wydeptane bez miary, drewniane, ku środkowi zgięte, przysypane pyłem rogowym,

6