Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/103

Ta strona została przepisana.

Jasia podziemne, niewiadome przyczyny rządzące jego własnem życiem. Teraz czyhał, przyłapywał.
Z nienawiścią i skrytym tryumfem zobaczył jak z kobiałki posypało się kilka lśniących, czarnych węgli schowanych w garnku.
Rozłupały się głucho na zmarzniętej ziemi, kobieta głupio, po babsku zapłakała:
— Dziecko mi choruje… Na opał nie starcza… —
Ale on już wiedział. — To ja jestem winny? — spytał wściekle i nagle wrzasnął:
— Do biura! — Biała wściekłość zalewała mu oczy.
Dopiero, kiedy buchalter Kot poskoczył zaalarmowany krzykiem, kiedy przytrzymał go za ramię przerażony jego bladością, Zienkiewicz poczuł swojego człowieka.
— Złodzieje! — zawołał tak głośno, że spłoszył wróble z dziedzińca.
Kobieta Stefańskiego z kobiałką w ręku, pchnięta naprzód znalazła się koło małego Chudzielca.
Z nad książek patrzały panny z czerwono malowanemi ustami.. Stefańska zacisnęła chustkę, całą dłonią otarła kapiące oczy i nos. Łzy jej ustały, nagle, jakby obeschło ich źródło. Półgłosem mruknęła do małego Chudzielca, który nie mógł sobie poradzić z odtajałym w cieple nosem i ciurkał wciąż po rękawie:
— A ty co tutaj? —
— Grzebyki tata powkładał — rzekł posępnie i zaraz spytał:

99