Strona:PL Gustawa Jarecka - Przed jutrem.pdf/106

Ta strona została przepisana.

bliczności po raz ostatni jeszcze dawano „Uwiedzioną“.
Ale Julka poszła naprzód, nie czekając na gisera, wymijając Andzię i Pelagję trzypalcówkę. A one zostawiły ją, bo myślały, że spieszy się do kogoś.
Rozmiękłe błoto po tej stronie ulicy, gdzie w dzień świeciło słońce, oblepiło wnet pantofle Julki. Jak długo mogły jeszcze wytrzymać?

Stefan Pietrzak nie doganiał jej także. Popatrzał zdaleka. Poszła więc wprost do domu na Pokorną, gdzie mama już się kładła spać, a w piecyku czekało letnie, zaskrzepłe jedzenie w niebieskim obtłuczonym garnku.



Żółte, surowe deski, znaczone ciemnemi sercami sęków zaczynały ciemnieć na marcowych deszczach. Wewnątrz budki w godzinach zmiany stał Kulesza przeznaczony do nowych obowiązków i krótkiemi skrzywionemi palcami rewidował wychodzących.
Nonplus zwyciężał kryzys. Szedł pięć dni w tygodniu. Z wypłatami zalegał od miesiąca. Ludzie znów mieli długi w sklepikach, zalegali z komornem i szmaty oblatywały na nich.
W sobotę podpisywano „Otrzymałem na poczet…“
Na dole w szlifierni oprócz Pietrzaka pracowała nowo przyjęta kobieta do polerowania, a do nowych maszyn był chudy, wysoki mechanik Dolis. Nowa kobieta była przystojna i Julka nie mogła jej znieść. Zato ludzie na dole, owszem.

102